„Nie mamy się czego wstydzić, bo oferowaliśmy światu bardzo wiele. I ciągle jeszcze mamy” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Przemysław Słowiński, współautor książki „Królewski dar – Co Polacy dali światu”.
wPolityce.pl: Dlaczego zdecydowaliście się Państwo na napisanie takiej książki?
Przemysław Słowiński, współautor książki „Królewski dar – Co Polacy dali światu”: Amerykanie mają paskudny żart o Polakach, który brzmi mniej więcej tak: „W jaki sposób Polak wykrywa minę? – Tupiąc”. Bardzo śmieszne, prawda? Ciekawe, ilu amerykańskich żołnierzy podczas II wojny światowej uniknęło rozerwania przez niemieckie miny dzięki powszechnemu zastosowaniu ręcznego wykrywacza min opracowanemu na przełomie 1941 i 1942 roku przez dwóch polskich żołnierzy: porucznika Józefa Kosackiego i plutonowego Andrzeja Garbosia? Dodajmy przy tym jeszcze, że wykrywacz min, wykonany wg pomysłu polskich żołnierzy, był wykorzystywany przez armie całego świata jeszcze przez dziesiątki lat. Brytyjczycy korzystali ze zmodernizowanych wersji tego urządzenia aż do 1995 roku! Ale nie „dla świata” napisaliśmy tę książkę, bo nie podejrzewamy, żeby ktoś zechciał tłumaczyć ją na obce języki i wydawać za granicą. Napisaliśmy ją dla Polaków, przede wszystkim tych, którzy wstydzą się być Polakami, co ostatnio wśród niektórych stało się bardzo „modne”. Żeby na przykład pewien sławny redaktor nie musiał się wstydzić, że jest Polakiem. Żeby nie musiał się wstydzić pewien wybitny aktor i jego nie mniej utalentowany syn. Żeby nie musiała się wstydzić pewna - co prawda - mało utalentowana i niespecjalnie znana, ale za to bardzo głośna posłanka. A za nimi tysiące ich wielbicieli.
Niestety, bardzo wielu Polakom brak dziś poczucia godności. Bardzo wielu bardzo wpływowych ludzi bardzo się o to postarało. Zarówno tych z zagranicy, jak i – niestety – tych z Polski. Rozmaitych lewaków, liberalnych masochistów i użytecznych idiotów. Tych, którzy z pogardą patrzą na polski moherowy „ciemnogród” i „zaścianek”, a sami nie są w stanie wygenerować żadnej oryginalnej myśli, kopiując tylko odgórnie aprobowane stereotypy. Tych uprawiających z upodobaniem tzw. „pedagogikę wstydu” w charakterze pałki na odradzającą się polską dumę. Już od czasów zaborów mieliśmy się ciągle wstydzić za przegrane powstania, za naszą wierność Bogu i Ojczyźnie, za Auschwitz, a ostatnio nawet za papieża Polaka. Bo polskość - jak nam wmawiały do niedawna rządzące nami elity - to nienormalność. A wtórowały – i wtórują im do dzisiaj – wpływowe media, z „Gazetą Wyborczą” „TVN-em” i „Onetem” na czele, które zamiast budzić poczucie dumy z wielkiego dziedzictwa naszych przodków, eksponują wstyd. Które usiłują przekonać Polaków, że nasza narodowa tożsamość sprowadza się głownie do antysemityzmu, zaś polska tradycja opiera się na ksenofobii.
Dla nich to właśnie napisaliśmy tę książkę. I dla tych, którym ci narodowi zdrajcy imponują i stanowią wzór do naśladowania. Żeby pokazać, iż wbrew ich szczekaniu, nie mamy się czego wstydzić, bo oferowaliśmy światu bardzo wiele. I ciągle jeszcze mamy.
Jak długo trwała praca nad zebraniem materiałów? Mamy w końcu do czynienia z pozycją, w której znajdziemy historię kilkudziesięciu postaci i opis wielu wydarzeń.
Materiały zbieraliśmy kilka tygodni. Ale wiele po prostu już mieliśmy w swoich archiwach. Bo to, o czym piszemy w książce, zawsze stanowiło bliski nam temat.
Uwagę zwraca fakt, że wielu wybitnych Polaków sukcesy święciło poza Ojczyzną. Przymusowa emigracja mogła mieć wpływ na rozwój talentów, determinację?
Bieda, przegrane wojny i powstania, przez setki lat powodowały exodus wciąż nowych i nowych pokoleń buntowniczych patriotów, którzy gdzieś tam w dalekich krajach, „przy stołach współczucia nurzali się w winie i obcym śpiewali o tej, co nie zginie”. Jest rzeczą naturalną – i wysoce dla naszego kraju szkodliwą, – że wśród emigrantów znajdował się duży procent ludzi wybitnych, wykształconych, utalentowanych i aktywnych, którzy swój rozum i zdolności musieli sprzedawać obcym. Gdyby nie ten niekorzystny obrót koła politycznej fortuny, Polacy zapewne daliby więcej Polsce niż światu. A przynajmniej bezpośrednio. Bo wiele ich osiągnięć, dokonanych na terenie kraju, i tak doczekałaby się uznania za granicą.
Który fragment, z pańskiego punktu widzenia, może najbardziej szokować czytelnika? Biografia wielu wspomnianych przez Państwa wybitnych Polaków i ich osiągnięcia wciąż nie są poznane przez szeroko rozumianą opinię publiczną w Polsce. Dlaczego tak się dzieje?
Niestety, to prawda. W bardzo wielu opowieściach z naszej książki pojawia się zdanie w rodzaju: „w Polsce jest prawie zupełnie nieznany”, lub podobne. Nie będziemy się tu mądrzyć i z całą pokorą przyznamy, że o niektórych postaciach sami usłyszeliśmy po raz pierwszy podczas zbierania materiałów do książki. Dlaczego tak się dzieje? Trudne pytanie. Starali się o to wszyscy zaborcy i okupanci. Rządzący Polską komuniści przez prawie pół wieku skazywali przy pomocy rozbudowanej cenzury wielu wybitnych Polaków na „wieczne zapomnienie”. Często tylko dlatego, że reprezentowali inną świadomość polityczną i nie lubili komunizmu. O wstydzących się polskości i ich szkodliwej działalności, która także jest jedną z przyczyn, wspomniałem odpowiadając na pierwsze z Pana pytań.
W swojej książce nie kładziecie Państwo nacisku na postacie pisarzy, malarzy czy rzeźbiarzy. Okazuje się, że Polacy mogą pochwalić się wybitnymi wynalazcami, odkrywcami, konstruktorami. W powszechnej świadomości Polaków, ci ludzie raczej nie występują.
Przystępując do pisania, czy raczej jeszcze wcześniej do zbierania materiałów spodziewaliśmy się, że najobszerniejszym rozdziałem będzie ten, poświęcony żołnierzom, wodzom i wszelkim bojownikom o wolność rozmaitych narodów. Owszem, to dość obszerny rozdział, ale – ku naszemu ogromnemu zdumieniu – dużo obszerniejsze okazały się rozdziały „Wynalazcy” oraz „Inżynierowie i konstruktorzy”. O pisarzach, malarzach i rzeźbiarzach, o których pan się chyba delikatnie upomina, a także m.in. o poetach, muzykach, filmowcach, a także duchownych, politykach i sportowcach będzie w następnych tomach książki, bo przewidziane są trzy. Kolejny ma się ukazać już wiosną tego roku.
Która z opisanych przez Państwa postaci wydaje się Panu szczególnie zapomniana? Na kogo czytelnik powinien zwrócić szczególną uwagę?
Tych „szczególnie zapomnianych” jest – niestety – wielu. Może z racji właśnie zarówno zapomnienia, jak i wielkich osiągnięć, warto wspomnieć tu o Janie Czochralskim. Bez jego wynalazku nie byłoby smartfonów, laptopów i całej współczesnej elektroniki. Nie byłoby Facebooka i tego wszystkiego, z czego korzystamy dziś pełnymi garściami. Bez urządzeń, których sercem jest procesor, nie byłoby żadnych mediów. Telefony komórkowe, komputery, tablety, cyfrowe aparaty fotograficzne, odtwarzacze mp3, przenośnie konsole do gier i inne urządzenia elektroniczne… Wszystkie działają w oparciu o monokryształy, produkowane metodą opracowaną przez Jana Czochralskiego. Jego odkrycia i pomysły dosłownie zmieniły świat. A życiorys wciąż pozostaje zagadką – przypomina raczej losy bohatera przygodowej powieści niż cenionego naukowca…
Profesor Czochralski był autorem lub współautorem ponad 120 publikacji naukowych, wielu wynalazków i patentów. W każdym mieście powinien mieć ulicę, jego imieniem powinny być nazywane sondy kosmiczne. Tymczasem jest postacią bardzo mało znaną mimo tego, że jest najczęściej cytowanym polskim uczonym na świecie. Na jego prace badacze uczeni z całego świata powołują się częściej niż na prace Kopernika czy Marii Skłodowskiej-Curie. Odmienił świat, ale skończył w anonimowym grobie. Jego największym osiągnięciem okazała się metoda wytwarzania monokryształów. Można przypuszczać, że gdyby Jan Czochralski żył kilkanaście lat dłużej i doczekał rozkwitu elektroniki półprzewodnikowej, z ogromnym prawdopodobieństwem Polska miałaby drugiego noblistę w najbardziej prestiżowych naukach - ścisłych. A gdyby jeszcze miał sprawnego managera, wybudowałby potęgę, przy której Google, Facebook czy Apple byłyby niczym. Przez wiele lat Czochralskiego pomijano w wydawnictwach encyklopedycznych – na przykład w wydanym w roku 1967 drugim tomie Wielkiej Encyklopedii Powszechnej PWN.
Jak jeszcze, prócz takich publikacji jak książka „Królewski dar – Co Polacy dali światu”, można przybliżać historię osiągnięć naszego narodu?
Za pomocą mediów. Telewizji, prasy, Internetu… Publikując ten wywiad też właśnie Pan to robi. A przede wszystkim filmem. Oddziaływanie propagandowe „ruchomych obrazków” jest o niebo większe niż książki. Tyle mówiło się o nakręceniu jakiejś polskiej superprodukcji z udziałem gwiazd światowego kina, np. o bitwie warszawskiej, która uchroniła Europe przed czerwoną zarazą. O ile dobrze pamiętam, wspominał o tym parę lat temu w którymś z wywiadów sam Prezes J.K. I co? Jakoś się ten pomysł rozpłynął. Amerykanie chcieli kręcić film o Tesli, z udziałem Tomasza Kota. Dlaczego my nie mielibyśmy na przykład nakręcić filmu o Janie Czochralskim z udziałem Jacka Nicholsona? Najbardziej rozpoznawalni Polacy na świecie to papież Jan Paweł II oraz Lech Wałęsa. Świat zna również Fryderyka Chopina i Marię Skłodowską-Curie, chociaż nie wszyscy uważają ich za Polaków. Podobnie, jak Mikołaja Kopernika. Tymczasem na kartach światowej historii zapisało się złotymi zgłoskami wielu innych wybitnych, choć z różnych powodów zapomnianych rodaków.
Czy istnieje jakaś szczególna dziedzina, w której Polacy „wyspecjalizowali się”?
Raczej nie. Tytuły poszczególnych rozdziałów naszej książki obejmują chyba wszystkie najważniejsze dziedziny ludzkiej aktywności, a w każdej z nich Polacy wykazali się w jakiś sposób. Nie ma tylko rozdziału „specjaliści od reklamy”, więc być może również i z tego powodu świat uważa, ze Enigmę rozszyfrowali Anglicy.
Rozmawiał Tomasz Karpowicz.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/545447-wywiad-slowinski-dla-tych-ktorzy-wstydza-sie-byc-polakami