Komendant Marszu Szlakiem Pierwszej Kompanii Kadrowej Dionizy Krawczyński powiedział mi, że sporo uczestników tej dorocznej, pięknej imprezy patriotycznej rekrutujących się z organizacji strzeleckich przystąpiło do Wojsk Obrony Terytorialnej. Część z nich idzie w tym roku (właśnie dzisiaj dotarli do Kielc) już w innych niż dawniej mundurach, niektórzy nie mogli jednak stawić się rankiem 6 sierpnia na Oleandrach, ponieważ nie dostali zwolnienia od swoich przełożonych.
Uważam, że jest to naturalne i pożyteczne zjawisko. Wielu młodych strzelców marzyło o pełnieniu zaszczytnej służby ojczyźnie w szeregach jej armii, ale nie każdy chciał zostać zawodowym żołnierzem. WOT dają im znakomitą szansę na realizację szczytnych zamierzeń.
Podobnie było w okresie II Rzeczypospolitej. Sporo harcerzy i strzelców kontynuowało swoją służbę Polsce w wojsku, a także na różnych szczeblach władzy cywilnej. Z uwagi na wysokie kwalifikacje moralne i znakomitą dyscyplinę byli tam chętnie przyjmowani. W czasie II wojny światowej dobrze zasłużyli się Rzeczypospolitej, po 1945 sprawowali wysokie funkcje w „polskim Londynie” - z ostatnim Prezydentem RP na Uchodźstwie harcmistrzem Ryszardem Kaczorowskim na czele - oraz w szeregach antykomunistycznej opozycji w Kraju.
Rozumiem smutek komendanta Marszu z powodu zmniejszającej się - aczkolwiek nieznacznie - liczby jego wielokrotnych uczestników, lecz zarazem cieszę się, że właśnie podczas tej wspaniałej formy praktykowania patriotyzmu na trasie z Krakowa do Kielc nabyli oni wielu umiejętności, które przydadzą im się w Wojskach Obrony Terytorialnej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/459008-z-kadrowki-do-wot