Urodziłem się w Kielcach, w Warszawie mieszkam od kilkunastu lat. Z wyboru. Wciąż jestem stolicą zafascynowany. Nie ma drugiego miasta w Polsce z taką historią. W sierpniu te opowieści ożywają na nowo. Przy okazji kolejnej rocznicy mówimy o Powstaniu Warszawskim, podczas którego stolica była Polską w pigułce. Walka o wyzwolenie Warszawy, była walką o wyzwolenie całego kraju.
Opowieść o Powstaniu jednoczy Polaków, a nie dzieli. Mimo sporów. Poczuje to każdy, kto przyjdzie na plac Piłsudskiego, by wspólnie zaśpiewać powstańcze piosenki. To moment, w którym uświadamiasz sobie, że jesteś „warszawskim dzieckiem” mimo tego, że być może urodziłeś się gdzie indziej. Trudno wytłumaczyć podstawę tej wspólnoty. Dlaczego ludzie tam przychodzą, by sobie razem pośpiewać patriotyczne piosenki? Widzieliście to w jakimś innym kraju? A może nie ma co tego tłumaczyć, może wystarczy przeżyć?
CZYTAJ TAKŻE: Ależ to jest żywe, mocne, prawdziwe! Dlaczego? Bo wiemy, że ten fundament wspólnoty chciano nam zabrać
„Warszawskie dzieci” wykonywane są tradycyjnie na koniec koncertu „(Nie)zakazanych piosenek”. To podsumowanie, podkreślenie historii - tragicznej z perspektywy czasu, ale też tchnącej nadzieją, że arcypolska dusza nie umarła właśnie dlatego, że nasi dziadkowie poszli do Powstania. Że mieli w sobie niezgodę na okupację, czy to niemiecką, czy radziecką.
To utwór wyjątkowy, zawsze wywołujący wzruszenie. Posłuchajcie Państwo fragmentu wykonania sprzed czterech lat. Miałem wtedy okazję uczestniczyć w uroczystej akademii z okazji obchodów Święta Niepodległości Polski w Kowlu na Ukrainie. W szkole języka polskiego nikt nie miał wątpliwości, że powinny wtedy zabrzmieć „Warszawskie dzieci”. Bo to pieśń o wolności, która w końcu do Polski przyszła.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/406320-o-fenomenie-wspolnego-spiewania-powstanczych-piosenek