Znakiem towarzystwa stała się jaszczurka: zwierzę szybkie, zwinne, łatwo znajdujące kryjówkę w chwili zagrożenia. Dla założycieli Towarzystwa była symbolem tajnego aspektu działalności: podobnie jak jaszczurka, która ukrywa się w skałach przed wrogami, członkowie towarzystwa we własnym kraju, we własnym domu, musieli ukrywać się przed przemocą zakonnych rycerzy
— mówi autor trylogii o Zawiszy Czarnym Szymon Jędrusiak w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Poświęcił pan trylogię słynnemu rycerzowi Zawiszy Czarnemu. Okazuje się, że to bardzo złożona postać.
Szymon Jędrusiak: Zawisza był człowiekiem swojej epoki. Ze źródeł wiemy, że pił dużo piwa, nie płacił długów na czas, bywało, że nie respektował wyroków sądów. Zarabiał na życie jako wojenny przedsiębiorca, werbując najemników.
Równocześnie zrobił niezwykłą karierę majątkową i polityczną. Urodził się w Garbowie w powiecie sandomierskim w szlacheckiej, ale niezbyt zamożnej rodzinie. Jego ojcowizna to działy w zaledwie trzech wsiach. A u kresu żywota posiadał zamek w Rożnowie, 29 wsi i średniej wielkości miasta na Węgrzech.
Już za życia cieszył się sławą i szacunkiem. Świadczy o tym chociażby jego udział w polskiej delegacji na sobór w Konstancji. Niemiecki kronikarz Urlich von Richental, będący naocznym świadkiem tamtych wydarzeń, pisał o Zawiszy jako o jednym z najsławniejszych rycerzy przybyłych do Konstancji.
W bitwie pod Grunwaldem walczył pod wielką chorągwią ziemi krakowskiej, jako jeden z przedchorągiewnych, co stanowiło ogromne wyróżnienie.
Czy powiedzenie „Polegaj jak na Zawiszy” miało odzwierciedlenie w jego postępowaniu?
Z pewnością. Zawisza szczycił się zażyłymi relacjami z Jagiełłą, a król Węgier Zygmunt Luksemburski podziwiał rycerskie cechy Zawiszy. Zawisza był bez wątpienia człowiekiem godnym zaufania.
Samo powiedzenie „polegaj jak na Zawiszy” pojawiło się po raz pierwszy w 1561 roku. Dosłownie, brzmiało ono tak: „gdy kto w rozpaczy ma ostatnią nadzieję w kim, tak mówi: na nim ci jako na Zawiszy!” Słowa te wypowiedział Stanisław Orzechowski w mowie na cześć zmarłego hetmana wielkiego koronnego Jana Amora Tarnowskiego, którego matką była wnuczka sławnego rycerza.
Można zaryzykować stwierdzenie, że to wtedy właśnie zaczął powstawać kult Zawiszy Czarnego. U jego podstaw leżały nie tyle wspomnienie o tym, jak żył ów sławny rycerze, ale przede wszystkim – jaką poniósł śmierć. Przypomnijmy, że Zawisza zginął z rąk tureckich w bitwie pod Golubacem w 1428 roku. A od bitwy pod Mohaczem w roku 1526 islamska Turcja stała się najpoważniejszym zagrożeniem dla Polski i całej Europy. Zawisza był pierwszym z wielkich polskich rycerzy, którzy ponieśli bohaterską śmierć w walce z muzułmańskimi wojownikami.
Niezwykle ciekawą i tajemniczą organizacją jest Towarzystwo Jaszczurcze, które powstało w 1397 albo według innych źródeł w 1398 r. Czym był ten związek rycerski? Jaką rolę odegrał w walce z Zakonem Krzyżackim?
Towarzystwo Jaszczurcze powołali do życia bracia Mikołaj i Jan z Ryńska oraz Fryderyk i Mikołaj z Kitnowa w Dzień Świętego Macieja 1397 roku. W dokumencie założycielskim zapisano, że jego członkowie będą sobie nieść wzajemnie pomoc, jeśli zostaną pokrzywdzeni „czy to na ciele, na honorze, czy na imieniu”.
Znakiem towarzystwa stała się jaszczurka: zwierzę szybkie, zwinne, łatwo znajdujące kryjówkę w chwili zagrożenia. Dla założycieli Towarzystwa była symbolem tajnego aspektu działalności: podobnie jak jaszczurka, która ukrywa się w skałach przed wrogami, członkowie towarzystwa we własnym kraju, we własnym domu, musieli ukrywać się przed przemocą zakonnych rycerzy.
Wobec władz zakonu podkreślano jednak, że jaszczurka jako zwierzę lubiące przebywać na słońcu i grzać się w jego promieniach symbolizuje rycerza zwracającego twarz ku Chrystusowi, ku Wschodzącemu Słońcu, jak nazywał Chrystusa Zachariasz w Ewangelii. Jaszczurka nie budziła podejrzeń zakonników. Widywali jej wizerunek na kościelnych lampach, świecznikach czy kadzielnicach. Wielki mistrz Konrad von Jungingen nie dostrzegł zagrożenia w powstałym towarzystwie, uznając je wręcz za pożyteczne.
W tamtym czasie funkcjonowały inne stowarzyszenia, towarzystwa czy bractwa.
Łabędzia, Wilka, Lwa, Koziorożca, Sokoła i Ryby, Tarczy Świętego Jerzego, Psów i Tropicieli, Wieńca, Korony, Niedźwiedzia, Jednorożca, Gryfa, Konia, Pawia itd… Tyle że wszystkie one powstały wzdłuż Renu, głównie w Szwabii i Frankonii. W Prusach i w ogóle w tej części świata nie było dotąd podobnej organizacji. Za intrygującą uchodzi zapisana w statucie Towarzystwa wzmianka o „tajemnicy”. Otóż stanowi ona, że każdy współbrat, który zdradziłby „naszą tajemnicę”, zostanie wykluczony z grona jaszczurkowców jako „zadekretowany złoczyńca”. Najprawdopodobniej ową „tajemnicą” było działanie zmierzające do przyłączenia ziemi chełmińskiej do Polski.
W bitwie pod Grunwaldem chorągiew ziemi chełmińskiej poddała się wojskom Jagiełły. Nawet jeśli stało się to w końcowej fazie bitwy, już po śmierci wielkiego mistrza, to jednak opuszczenie sztandaru przez jedną z chorągwi musiało wpłynąć na morale broniącego się wojska i zapewne przyczyniło się do tak dotkliwej klęski krzyżackiej armii.
Ważne jest również to, co działo się po bitwie. Jaszczurkowcy doprowadzili do opanowania wielu pruskich zamków, a potem do przekazania ich w ręce polskiego króla, który po zwycięskiej bitwie pod Grunwaldem szedł ze swą armią na Malbork.
Co zdecydowało o wiktorii grunwaldzkiej? Siła oręża, walka dyplomatyczna czy wywiad?
Wszystkie trzy elementy odegrały swą rolę. Armia polsko-litewska była liczniejsza. Obecnie uważa się, że zakon wystawił między 15 a 20 tysięcy rycerskiej jazdy. Po stronie sprzymierzonych stanęło około 20 tysięcy zbrojnych w szeregach wojsk koronnych oraz 10 tysięcy wojowników przyprowadzonych przez Witolda. Pamiętajmy, że była to bitwa kawaleryjska. Piechota nie brała czynnego udziału w walkach pod Grunwaldem.
Polska dyplomacja odniosła wiele sukcesów. Już we wrześniu 1409 roku wysłano z Wolborza manifest królewski adresowany do wszystkich królów, książąt i elektorów, hrabiów, baronów, rycerzy, miast i mieszczan oraz wszystkich wyznawców wiary chrześcijańskiej w Europie. Król żalił się na szerzone przez Krzyżaków oszczerstwa, nawoływał, by nie dawać im wiary, bo są podyktowane nienawiścią do Polski i zazdrością o to, że to Jagiełło przez chrystianizację Litwy tak znacząco poszerzył granice chrześcijaństwa.
Jeśli pisma takie miały skutecznie oddziaływać na opinię zachodnich należało je umiejętnie rozpowszechnić i uprzedzić posłów krzyżackich. Wysłannicy Jagiełły dotarli na dwór króla rzymskiego Ruprechta, do Francji, Anglii, księcia Burgundii i mniejszych władców Flandrii, Brabantu, Holandii, oraz książąt i panów Rzeszy. Dużym sukcesem dyplomacji tym razem litewskiej było zawarcie pokojowego traktatu z Moskwą oraz czasowe zneutralizowanie inflanckiej gałęzi zakonu.
Z kolei przed tajnymi służbami stanęły dwa potężne wyzwania, z którymi nie umiała sobie poradzić oficjalna dyplomacja: jak zneutralizować porozumienie krzyżaków z Zygmuntem Luksemburskim i nie doprowadzić do powstania drugiego frontu na południu oraz jak zapobiec wybuchowi powstania na Litwie pod wodzą Świdrygiełły. Gdyby obu tych zadań nie udało się zrealizować, najprawdopodobniej Jagiełło uległby potędze zakonu i na nic zdałby się trud dyplomatów, nie mówiąc już o wysiłku rycerstwa.
Utarło się przekonanie, że Zachód wsparł w bitwie pod Grunwaldem siły krzyżackie, a po polskiej stronie walczyli głównie siły ze wschodu i południa Europy. Jak to w rzeczywistości wyglądało? Feliks Koneczny pisał, że Polska otrzymała wsparcie dyplomatyczne z Włoch.
Dzięki skutecznej dyplomacji prowadzonej z Wawelu udział „gości” z Zachodu był stosunkowo skromny, co niewątpliwie zaskoczyło i bardzo rozczarowało wielkiego mistrza. Zakon przeciągnął natomiast na swoją stronę książąt Pomorza Zachodniego. Po stronie Krzyżaków stanęli też niektórzy piastowscy książęta ze Śląska. No i oczywiście liczne oddziały zaciężne.
Wojska koronne zmierzające pod Grunwald składały się przede wszystkim z Polaków.
Małopolan i Wielkopolan oraz rycerzy z lennego Mazowsza. W szeregach armii Jagiełły znaleźli się także Rusini z Rusi Czerwonej wcielonej do Korony przez Kazimierza Wielkiego. Wcale niemałą grupę w polskiej armii stanowili Niemcy; byli to głównie mieszczańscy wójtowie, wywodzący się niemieckiego patrycjatu, dominującego w ówczesnej strukturze polskich miast. Byli też nieliczni Wołosi, osiedli na Rusi Czerwonej. Jagiełło, między innymi z pomocą Zawiszy Czarnego, zwerbował silne oddziały najemne z Czech i Moraw.
W armii Witolda obok Litwinów i Żmudzinów stawili się licznie Rusini, a także, choć w znacząco mniejszej liczbie, Polacy ze skolonizowanego przez Mazowszan Podlasia. Należy do tego dodać kilka chorągwi tatarskich.
Dużym wsparciem dla Polski było stanowisko papieża obediencji pizańskiej Aleksandra V, który w styczniu 1410 roku wysłał do Ulryka von Jungingena pismo nakazujące mu zawarcie pokoju z Polską. Kopię tego pisma rozpowszechniono z rozkazu Jagiełły w całej Europie.
Rozmawiał Tomasz Plaskota
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/391561-nasz-wywiad-jedrusiak-autor-trylogii-o-zawiszy-czarnym-zarabial-na-zycie-jako-wojenny-przedsiebiorca-werbujac-najemnikow