W nocy z 13 na 14 kwietnia 1951 roku żołnierze NSZ st. sierż Mieczysław Dziemieszkiewicz „Rój” i jego podwładny Bronisław Gniazdowski „Mazur” próbowali wyrwać się z obławy. Nie mieli szans, bo wysłano do ich schwytania 270 (!!!) żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, których wspomagali jeszcze milicjanci i ubecy. Choćby to pokazuje, jak komuniści bali się „Roja”. Stworzony przez niego patrol Pogotowia Akcji Specjalnych NZW siał popłoch wśród miejscowej ubecji.
Legenda młodego chłopaka, który dezerteruje z ludowego wojska po tym, jak sowieccy żołnierze zabijają mu brata jest historią filmową. Doczekała się zresztą ekranizacji, Jerzy Zalewski nakręcił film „Historia Roja”, ale, niestety, daleko jej do produkcji hollywoodzkich, a taki jest w niej potencjał. Tym bardziej dziwi, że aż 67 lat trzeba było czekać na upamiętnienie „Roja” i „Mazura” w miejscu, gdzie zginęli, w Szyszkach na północnym Mazowszu.
Podczas uroczystości odsłonięcia tablicy pamiątkowej miałem okazję porozmawiać z mieszkańcami Szyszek, a także rodziną „Roja”. Marek Dziemieszkiewicz, syn trzeciego z braci nie ukrywał wzruszenia, gdy ubrany w mundur NSZ salutował i składał kwiaty przy miejscu, gdzie zabito mu stryja. Radość z tego, że ta tablica w końcu jest miesza się z obawą, czy ktoś nie będzie próbował jej zniszczyć. Trudno w to uwierzyć, ale nie dla wszystkich z okolicy „Rój” i „Mazur”, zaciekle zwalczający okupacyjną władze komunistyczną są nawet dzisiaj bohaterami. Gdy dwa tygodnie temu rozpoczynały się prace nad przygotowaniem miejsca pod upamiętnienie jeden z mężczyzn z okolicznej posesji dziwił się, że „ktoś chce upamiętniać bandytę”. Smutne to.
Widać, jak bardzo zaniedbany to teren, jak bardzo potrzeba tu edukacji i mówienia prawdy historycznej. Tutaj wyjątkowo głośno trzeba mówić, kto był bohaterem, a kto zdrajcą. Dla tej misji ta tablica jest krokiem milowym. Zaznaczeniem terenu, przybiciem pieczęci.
Do bandytów byśmy nie przyszli
— mówił prowadzący uroczystość Jacek Pawłowicz, dyrektor Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL w Warszawie ciesząc się, że tak wiele osób przybyło do małej wsi naznaczonej tak wielką historią.
To zresztą legenda, na której od lat budują się ważne rzeczy. Jak przyznał pochodzący z tych terenów Arkadiusz Gołębiewski, dyrektor Festiwalu „Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci”, to właśnie podawana szeptem opowieść o bohaterstwie „Roja” stała sie myślą założycielską festiwalu. Sierż. Dziemieszkiewicz zostanie zresztą uhonorowany pośmiertnie na najbliższej edycji imprezy w Gdyni jesienią tego roku.
Szczególne ukłony należą się Arturowi Czaplińskiemu, Marcinowi Czaplińskiemu i Marcinowi Kośmidrowi, którzy pokazali, że w krótkim czasie da się zorganizować piękną uroczystość i stworzyć miejsce, które powinno być tam już od dawna. Wystarczy determinacja i przekonanie, że tak trzeba, że naszym bohaterom to się po prostu należy.
ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ Z UROCZYSTOŚCI:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/390187-do-bandytow-bysmy-nie-przyszli-roj-i-mazur-upamietnieni-w-miejscu-smierci-w-szyszkach-galeria-zdjec