Dowiedziałam się od koleżanki, że są tajne studia. Zgłosiłam się od razu. Zaczęłam od biologii, ale zamierzałam studiować medycynę i pomagać ludziom, chciałam zrobić specjalizację psychiatryczną. W końcu jednak zostałam pediatrą
— mówi studentka medycyny na tajnym Uniwersytecie Jagiellońskim w czasie II wojny światowej, łączniczka AK w Krakowie, doktor medycyny Alicja Bijałd-Kozdrój w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: W marcu na Uniwersytecie Jagiellońskim odsłonięto tablicę upamiętniającą tajne nauczanie podczas II wojny światowej. Niemcy podczas okupacji zlikwidowali naukę na poziomie liceów ogólnokształcących i studiów. Jednak profesorowie i studenci nie poddali się, studia były prowadzone na tajnych kompletach. To był fenomen, naukę na tajnym UJ ukończyło około trzech tysięcy studentów, m. in. Karol Wojtyła. Kiedy pani rozpoczęła studia na tajnym Uniwersytecie Jagiellońskim?
Alicja Bijałd-Kozdrój: Od początku, od 1942 r. Nauka na tajnym Uniwersytecie Jagiellońskim była naszym sposobem na walkę z Niemcami. Wierzyliśmy, że nasze wykształcenie przyda się niepodległej Polsce.
Jak to się zaczęło?
Dowiedziałam się od koleżanki, że są tajne studia. Zgłosiłam się od razu. Zaczęłam od biologii, ale zamierzałam studiować medycynę i pomagać ludziom, chciałam zrobić specjalizację psychiatryczną. W końcu jednak zostałam pediatrą.
Gdzie odbywały się zajęcia?
Spotykaliśmy się w wyznaczonym mieszkaniu. Na początku nie znaliśmy się. Każdy się swoją drogą dowiedział o tajnych kompletach.
Ile osób pojawiało się na zajęciach?
9-10, nie więcej. Wchodziliśmy pojedynczo, wychodziliśmy w pewnych odstępach czasu. Zachowywaliśmy się cicho i spokojnie.
A co mieliście Państwo robić na wypadek gdyby Niemcy się pojawili?
U moich rodziców na ulicy Kieleckiej 30, gdzie odbywało się tajne nauczanie, przygotowaliśmy gramofon i płyty. Kiedy działo się coś podejrzanego w przedpokoju, notatki chowaliśmy u babci pod pierzyną, puszczaliśmy muzykę i tańczyliśmy.
Była jakaś wpadka?
Nie. Raz Niemiec, który mieszkał w domu należącym do moich rodziców, wszedł, żeby o coś zapytać. Na szczęście załatwił tę sprawę w przedpokoju. Niemcy zajęli cały nasz dom, 12 pokoi. Moim rodzicom, w drodze łaski, Niemcy pozwolili zostać stróżami. Druga historia wiąże się z koleżanką, z którą studiowałam w jednej grupie. Szła oddać mi kość ręki, którą używaliśmy do nauki anatomii. Spotkała Niemca na klatce schodowej. Oboje się zdziwili, ale przeszli obok siebie i szczęśliwie do mnie dotarła. Kość ręki była jedną z nielicznych, dostępnych nam pomocy naukowych. Prawie nie mieliśmy dostępu do książek. Czasem ktoś zdobył książkę do nauki anatomii po niemiecku.
Dostępu do polskich książek nie było?
Nie. Antykwariaty były zamknięte. Robiliśmy notatki. Ze względów bezpieczeństwa nie robiliśmy zdjęć. Gimnazjum również skończyłam na tajnych kompletach, tam też zdawałam maturę. Tam jeszcze robiliśmy zdjęcia. Na studiach już nie chcieliśmy ryzykować. Uważaliśmy, że to już poważniejsza sprawa.
Studenci żydowscy też uczestniczyli w tajnym nauczaniu?
W mojej grupie była jednak koleżanka Żydówka.
Gdzie pani kończyła po wojnie studia?
Na Uniwersytecie Jagiellońskim. Automatycznie przeszłam z tajnych kompletów na normalny tok studiów. Wszyscy z naszego kompletu z wyjątkiem jednej osoby zdobyli dyplom lekarza.
Została pani psychiatrą?
Psychiatrii nie skończyłam, zostałam pediatrą. Trudno było się dostać na straż podyplomowy.
Przyjaźnie ze studiów przetrwały po wojnie?
Tak. Zaraz panu pokaże zdjęcie koleżanki z którą przeszłam całe liceum, konspirację i uniwersytet.
Rozmawiał Tomasz Plaskota
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/388330-nasz-wywiad-dr-alicja-bijald-kozdroj-nauka-na-tajnym-uniwersytecie-jagiellonskim-byla-naszym-sposobem-na-walke-z-niemcami