74 lata temu Niemcy utworzyli w Auschwitz II-Birkenau tzw. obóz rodzinny dla Żydów z getta w Terezinie w Protektoracie Czech i Moraw. Pierwszy transport, 9 września 1943 r., liczył 5 tys. Żydów. W sumie trafiło tam 17 tys. osób, z których przeżyło ok. 1,2 tys.
Zdaniem historyka z Muzeum Auschwitz Łukasza Martyniaka, „Familienlager Theresienstadt” liczył 32 baraki drewniane, w których mieszkali więźniowie, oraz sześć sanitarnych. W chwili przybycia pierwszego transportu trwały jeszcze prace budowlane. Część baraków nie została wybudowana, a w niektórych nie zainstalowano prycz. Woda, której w ogóle było niewiele, nie nadawała się do picia.
Jana Adlerova, której wspomnienia zachowały się w archiwum Muzeum Auschwitz, trafiła do obozu rodzinnego w grudniu 1943 r. z córką.
Tutaj w Oświęcimiu dokonałam rozrachunku z życiem, w ogóle nie przychodziło mi do głowy, żebym mogła jeszcze dokądś stamtąd trafić. Pracowałyśmy w tkalni. Robiłyśmy jakieś pasy. Przepłakałam każdą noc. Córkę, która miała 16 lat, trzymałam w ramionach i było mi strasznie żal, że ona też musi iść do gazu; że wszystkie musimy iść do gazu
— wspominała po wojnie. Kobiety zdołały przeżyć, bo Niemcy wywieźli je do Hamburga.
Deportowany z getta w Terezinie John Freund mówił, że po przyjeździe, spoglądając na obozowe budynki z kominami, ciekawiło go, „jakie to są fabryki”.
Każdy miał magazyn i bardzo wysoki, szeroki komin. Z komina często wydobywał się ciężki dym. Czy to piekarnie? A może cegielnie? Odpowiedź wstrząsnęła nami i przyprawiła o drżenie. To są komory gazowe, powiedziano nam, gdzie zabija się ludzi z gett i spala w piecach. Jakoś nie chcieliśmy w to uwierzyć
— mówił po wojnie.
W obozie mężczyźni i chłopcy zostali umieszczeni w barakach o numeracji parzystej, a kobiety z dziećmi - nieparzystej. Wszystkim wytatuowano numery, ale rygor nie był tak drakoński jak w pozostałych częściach Auschwitz. Więźniowie nosili cywilne ubrania i nie obcięto im włosów. Mogli też pisać listy i otrzymywać paczki. Dla dzieci urządzono specjalny ogródek zabaw, początkowo otrzymywały one również lepsze wyżywienie. Nie podlegali okresowym selekcjom, po których słabi i chorzy byli mordowani.
Żydzi umieszczeni w obozie rodzinnym początkowo byli wykorzystywani propagandowo przez Niemców, którzy chcieli podtrzymać fikcję, iż deportacje na Wschód nie oznaczają zagłady.
Familienlager Theresienstadt zlikwidowany został w dwóch etapach - w marcu i lipcu 1944 r. W nocy z 8 na 9 marca 1944 r. pod pozorem przeniesienia do obozu pracy w Heydebreck (Kędzierzyn) Niemcy zgładzili w komorach gazowych 3791 osób, w tym dzieci. Po ich śmierci nadeszły do zamieszkałych w różnych krajach rodzin kartki pocztowe, które ofiary musiały napisać na początku marca. Pod pretekstem, iż korespondencja zostanie ocenzurowana w Berlinie, Żydzi musieli je opatrzyć datą 25-27 marca.
Spośród przeznaczonych na zagładę w marcu lekarz SS Josef Mengele polecił wycofać 70 bliźniąt, na których prowadził pseudomedyczne eksperymenty.
Z początkiem lipca 1944 r. Niemcy przeprowadzili selekcję w obozie familijnym. Zadecydowali, że 2 tys. kobiet i 1 tys. mężczyzn zostanie przeniesionych do innych obozów. W Familienlager pozostało ok. 7 tys. osób. Niemcy zgładzili ich nocami z 10 na 11 oraz 11 na 12 lipca. Baraki po obozie familijnym wykorzystywano później m.in. jako magazyny rzeczy zagrabionych Żydom.
Po likwidacji obozu rodzinnego transporty z terezińskiego getta nie ustały. Do Auschwitz na zagładę dotarło ich jeszcze 11. Ostatni przybył 28 października 1944 r. Przeprowadzona wówczas przez esesmanów selekcja była ostatnią na rampie w Birkenau. Ogółem z Terezina do Auschwitz przywieziono ok. 46 tys. Żydów.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
74 lata temu Niemcy utworzyli w Auschwitz II-Birkenau tzw. obóz rodzinny dla Żydów z getta w Terezinie w Protektoracie Czech i Moraw. Pierwszy transport, 9 września 1943 r., liczył 5 tys. Żydów. W sumie trafiło tam 17 tys. osób, z których przeżyło ok. 1,2 tys.
Zdaniem historyka z Muzeum Auschwitz Łukasza Martyniaka, „Familienlager Theresienstadt” liczył 32 baraki drewniane, w których mieszkali więźniowie, oraz sześć sanitarnych. W chwili przybycia pierwszego transportu trwały jeszcze prace budowlane. Część baraków nie została wybudowana, a w niektórych nie zainstalowano prycz. Woda, której w ogóle było niewiele, nie nadawała się do picia.
Jana Adlerova, której wspomnienia zachowały się w archiwum Muzeum Auschwitz, trafiła do obozu rodzinnego w grudniu 1943 r. z córką.
Tutaj w Oświęcimiu dokonałam rozrachunku z życiem, w ogóle nie przychodziło mi do głowy, żebym mogła jeszcze dokądś stamtąd trafić. Pracowałyśmy w tkalni. Robiłyśmy jakieś pasy. Przepłakałam każdą noc. Córkę, która miała 16 lat, trzymałam w ramionach i było mi strasznie żal, że ona też musi iść do gazu; że wszystkie musimy iść do gazu
— wspominała po wojnie. Kobiety zdołały przeżyć, bo Niemcy wywieźli je do Hamburga.
Deportowany z getta w Terezinie John Freund mówił, że po przyjeździe, spoglądając na obozowe budynki z kominami, ciekawiło go, „jakie to są fabryki”.
Każdy miał magazyn i bardzo wysoki, szeroki komin. Z komina często wydobywał się ciężki dym. Czy to piekarnie? A może cegielnie? Odpowiedź wstrząsnęła nami i przyprawiła o drżenie. To są komory gazowe, powiedziano nam, gdzie zabija się ludzi z gett i spala w piecach. Jakoś nie chcieliśmy w to uwierzyć
— mówił po wojnie.
W obozie mężczyźni i chłopcy zostali umieszczeni w barakach o numeracji parzystej, a kobiety z dziećmi - nieparzystej. Wszystkim wytatuowano numery, ale rygor nie był tak drakoński jak w pozostałych częściach Auschwitz. Więźniowie nosili cywilne ubrania i nie obcięto im włosów. Mogli też pisać listy i otrzymywać paczki. Dla dzieci urządzono specjalny ogródek zabaw, początkowo otrzymywały one również lepsze wyżywienie. Nie podlegali okresowym selekcjom, po których słabi i chorzy byli mordowani.
Żydzi umieszczeni w obozie rodzinnym początkowo byli wykorzystywani propagandowo przez Niemców, którzy chcieli podtrzymać fikcję, iż deportacje na Wschód nie oznaczają zagłady.
Familienlager Theresienstadt zlikwidowany został w dwóch etapach - w marcu i lipcu 1944 r. W nocy z 8 na 9 marca 1944 r. pod pozorem przeniesienia do obozu pracy w Heydebreck (Kędzierzyn) Niemcy zgładzili w komorach gazowych 3791 osób, w tym dzieci. Po ich śmierci nadeszły do zamieszkałych w różnych krajach rodzin kartki pocztowe, które ofiary musiały napisać na początku marca. Pod pretekstem, iż korespondencja zostanie ocenzurowana w Berlinie, Żydzi musieli je opatrzyć datą 25-27 marca.
Spośród przeznaczonych na zagładę w marcu lekarz SS Josef Mengele polecił wycofać 70 bliźniąt, na których prowadził pseudomedyczne eksperymenty.
Z początkiem lipca 1944 r. Niemcy przeprowadzili selekcję w obozie familijnym. Zadecydowali, że 2 tys. kobiet i 1 tys. mężczyzn zostanie przeniesionych do innych obozów. W Familienlager pozostało ok. 7 tys. osób. Niemcy zgładzili ich nocami z 10 na 11 oraz 11 na 12 lipca. Baraki po obozie familijnym wykorzystywano później m.in. jako magazyny rzeczy zagrabionych Żydom.
Po likwidacji obozu rodzinnego transporty z terezińskiego getta nie ustały. Do Auschwitz na zagładę dotarło ich jeszcze 11. Ostatni przybył 28 października 1944 r. Przeprowadzona wówczas przez esesmanów selekcja była ostatnią na rampie w Birkenau. Ogółem z Terezina do Auschwitz przywieziono ok. 46 tys. Żydów.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/356535-74-lata-temu-niemcy-stworzyli-w-auschwitz-oboz-rodzinny-dla-zydow-to-komory-gazowe-gdzie-zabija-sie-ludzi-nie-chcielismy-w-to-uwierzyc?strona=1