Na liście Macierewicza znalazł się ówczesny marszałek Sejmu prof. Wiesław Chrzanowski. Jak wyglądał przypadek lider Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego?
Sprawa Wiesława Chrzanowskiego jest niezwykle skomplikowana. Znam historyków, którzy czytali jego akta i twierdzą, że agenturalnej współpracy nie było choć nie ma wątpliwości, że w latach 70. spotykając się z funkcjonariuszami SB kilkakrotnie powiedział on za dużo. Ale moim zdaniem stwierdzenie, że podjął współpracę z SB nie ma uzasadnienia.
Prof. Chrzanowski nie współpracował z wywiadem PRL?
Akta tej sprawy czytałem w solidnym opracowaniu Sławomira Cenckiewicza, którego o szczególna wyrozumiałość w tych sprawach trudno podejrzewać. Napisał on, że na podstawie tego, co się w szczątkowej zachowało trudno o jakieś kategoryczne twierdzenia. I jemu wierzę.
Ale nazwisko prof. Wiesława Chrzanowskiego znalazło się na liście Macierewicza.
Minister Macierewicz umieszczając na liście nazwisko Wiesława Chrzanowskiego realizował wszystko zgodnie z uchwałą Sejmu. Ujawnił nazwisko zarejestrowanego Tajnego Współpracownika, umieścił na liście osobę, na której temat istnieją materiały archiwalne. To działanie było jak najbardziej zasadne. Chrzanowski spotykał się z esbekiem i, jak wspomniałem, rozmawiał o kolegach kilkakrotnie przekraczając granicę bezpieczeństwa. Ale trzeba zrozumieć tych ludzi, którzy przeszli przez stalinowskie więzienia. Oni często, po tym, co przeszli, nie potrafili odmówić bezpiece spotkań. Starali się więc niekiedy kłamać, zatajać informacje, podawać całkowicie nieistotne (tak robił chociażby wypytywany w tej sprawie kolega Chrzanowskiego, prof. Kieżun). Ale jednak Chrzanowski charakteryzował kolegów. Trudno tu jednak dokonywać zerojedynkowej oceny to jest agent, to nie jest agent. W takich skomplikowanych sytuacjach trzeba wszystko rzetelnie opisać i pozostawić czytelnikowi do próby zrozumienia i oceny.
Rząd premiera Jana Olszewskiego to nie tylko lustracja komunistycznych agentów, to również rozpoczęcie polskie drogi do NATO i Unii Europejskiej.
To był pierwszy rząd, który w jasny sposób zaczął artykułować dążenia, wcześniej wyszydzane przez różnych polityków. Przypominam, że do 1991 r. Polska była w Układzie Warszawskim, a w czasach rządu Tadeusza Mazowieckiego Zarząd II Sztabu Generalnego WP (wywiad wojskowy) dalej rozpoznawał plaże na duńskim wybrzeżu do ewentualnego desantu. Powstawały jakieś chore pomysły „NATO-bis” a głosy o konieczności jednoznacznego związania się ekonomicznego i wojskowego z Zachodem należały do rzadkości.
Przypomnę jeszcze, że zanim powstał rząd Jana Olszewskiego w krajach gdzie nie było porozumienia między władzą a opozycją przy „okrągłym stole” jak w NRD czy w Czechosłowacji odbyły się już dawno wolne wybory prezydenckie czy parlamentarne. Kiedy prezydentem Czechosłowacji w wolnych wyborach został Vaclav Havel, w rządzie Tadeusza Mazowieckiego ministrem bezpieki był towarzysz Kiszczak, a wojska towarzysz Siwicki. Masowo niszczono akta, zacierano ślady przestępstw i agentury. Rząd Jana Olszewskiego był pierwszym polskim rządem po II wojnie światowej wybranym w demokratycznych wyborach. Tym bardziej jego los 4 czerwca 1992 r. staje się symboliczny.
A co pan sądzi o projekcie uchwały lustracyjnej złożonej w maju 1992 r. przez Janusza Korwina-Mikke?
Sprawa od szeregu miesięcy była już nabrzmiała. W tamtym czasie w mediach zaczęły pojawiać się informacje o funkcjonowaniu agentury komunistycznej w środowisku dziennikarzy i opozycjonistów w NRD i Czechosłowacji. Tamtejsze akta bezpieki zostały otwarte i publikowano nazwiska agentów. Było oczywiste, że w Polsce agentura komunistycznych służb specjalnych musiała działać. W polskich mediach też zaczęły padać pytania. Później na mównicę wszedł Janusz Korwin-Mikke i zrobił, co zrobił. I bardzo dobrze, że to zrobił. To był błysk geniuszu i moment, kiedy jeden człowiek zmienia historię. Januszowi Korwinowi Mikke za to cześć i chwała.
Rozmawiał Tomasz Plaskota
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Na liście Macierewicza znalazł się ówczesny marszałek Sejmu prof. Wiesław Chrzanowski. Jak wyglądał przypadek lider Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego?
Sprawa Wiesława Chrzanowskiego jest niezwykle skomplikowana. Znam historyków, którzy czytali jego akta i twierdzą, że agenturalnej współpracy nie było choć nie ma wątpliwości, że w latach 70. spotykając się z funkcjonariuszami SB kilkakrotnie powiedział on za dużo. Ale moim zdaniem stwierdzenie, że podjął współpracę z SB nie ma uzasadnienia.
Prof. Chrzanowski nie współpracował z wywiadem PRL?
Akta tej sprawy czytałem w solidnym opracowaniu Sławomira Cenckiewicza, którego o szczególna wyrozumiałość w tych sprawach trudno podejrzewać. Napisał on, że na podstawie tego, co się w szczątkowej zachowało trudno o jakieś kategoryczne twierdzenia. I jemu wierzę.
Ale nazwisko prof. Wiesława Chrzanowskiego znalazło się na liście Macierewicza.
Minister Macierewicz umieszczając na liście nazwisko Wiesława Chrzanowskiego realizował wszystko zgodnie z uchwałą Sejmu. Ujawnił nazwisko zarejestrowanego Tajnego Współpracownika, umieścił na liście osobę, na której temat istnieją materiały archiwalne. To działanie było jak najbardziej zasadne. Chrzanowski spotykał się z esbekiem i, jak wspomniałem, rozmawiał o kolegach kilkakrotnie przekraczając granicę bezpieczeństwa. Ale trzeba zrozumieć tych ludzi, którzy przeszli przez stalinowskie więzienia. Oni często, po tym, co przeszli, nie potrafili odmówić bezpiece spotkań. Starali się więc niekiedy kłamać, zatajać informacje, podawać całkowicie nieistotne (tak robił chociażby wypytywany w tej sprawie kolega Chrzanowskiego, prof. Kieżun). Ale jednak Chrzanowski charakteryzował kolegów. Trudno tu jednak dokonywać zerojedynkowej oceny to jest agent, to nie jest agent. W takich skomplikowanych sytuacjach trzeba wszystko rzetelnie opisać i pozostawić czytelnikowi do próby zrozumienia i oceny.
Rząd premiera Jana Olszewskiego to nie tylko lustracja komunistycznych agentów, to również rozpoczęcie polskie drogi do NATO i Unii Europejskiej.
To był pierwszy rząd, który w jasny sposób zaczął artykułować dążenia, wcześniej wyszydzane przez różnych polityków. Przypominam, że do 1991 r. Polska była w Układzie Warszawskim, a w czasach rządu Tadeusza Mazowieckiego Zarząd II Sztabu Generalnego WP (wywiad wojskowy) dalej rozpoznawał plaże na duńskim wybrzeżu do ewentualnego desantu. Powstawały jakieś chore pomysły „NATO-bis” a głosy o konieczności jednoznacznego związania się ekonomicznego i wojskowego z Zachodem należały do rzadkości.
Przypomnę jeszcze, że zanim powstał rząd Jana Olszewskiego w krajach gdzie nie było porozumienia między władzą a opozycją przy „okrągłym stole” jak w NRD czy w Czechosłowacji odbyły się już dawno wolne wybory prezydenckie czy parlamentarne. Kiedy prezydentem Czechosłowacji w wolnych wyborach został Vaclav Havel, w rządzie Tadeusza Mazowieckiego ministrem bezpieki był towarzysz Kiszczak, a wojska towarzysz Siwicki. Masowo niszczono akta, zacierano ślady przestępstw i agentury. Rząd Jana Olszewskiego był pierwszym polskim rządem po II wojnie światowej wybranym w demokratycznych wyborach. Tym bardziej jego los 4 czerwca 1992 r. staje się symboliczny.
A co pan sądzi o projekcie uchwały lustracyjnej złożonej w maju 1992 r. przez Janusza Korwina-Mikke?
Sprawa od szeregu miesięcy była już nabrzmiała. W tamtym czasie w mediach zaczęły pojawiać się informacje o funkcjonowaniu agentury komunistycznej w środowisku dziennikarzy i opozycjonistów w NRD i Czechosłowacji. Tamtejsze akta bezpieki zostały otwarte i publikowano nazwiska agentów. Było oczywiste, że w Polsce agentura komunistycznych służb specjalnych musiała działać. W polskich mediach też zaczęły padać pytania. Później na mównicę wszedł Janusz Korwin-Mikke i zrobił, co zrobił. I bardzo dobrze, że to zrobił. To był błysk geniuszu i moment, kiedy jeden człowiek zmienia historię. Januszowi Korwinowi Mikke za to cześć i chwała.
Rozmawiał Tomasz Plaskota
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/342901-nasz-wywiad-gontarczyk-fakt-ze-lista-macierewicza-zostala-opublikowana-pokazal-ze-sprawy-lustracji-nie-da-sie-juz-zamiesc-pod-dywan?strona=2