Władysław Gomułka
Zniszczymy wszystkich bandytów reakcyjnych bez skrupułów. Możecie jeszcze krzyczeć, że leje się krew narodu polskiego, że NKWD rządzi Polską, lecz to nie zawróci nas z drogi.” „Reakcyjno-faszystowską rzeczywistość musi obóz demokratyczny wyrwać z korzeniami, musi ją wytępić, choćby mu przyszło użyć najostrzejszych środków
— mówił w lecie 1946 r. Władysław Gomułka.
Gomułka był słabo wykształconym, pogardzającym ludźmi komunistycznym aparatczykiem, którego seria przypadków, wypadków i zbiegów okoliczności postawiły na czele państwa. Już w 1923 widzimy 18-letniego Władysława w szeregach komunizujących organizacji działających wówczas w krośnieńskim zagłębiu naftowym. Mając 21 lat Gomułka zostaje etatowym komunistą – najpierw w związkach zawodowych, a potem w Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy wchodzącej w skład Komunistycznej Partii Polski. (…)
Komunista do szpiku kości, łączył fanatyczną wręcz wiarę w ten utopijny – a jednocześnie krwawo realny – ustrój z przekonaniem, że dominacja Moskwy jest szkodliwa, że każde państwo powinno odnaleźć i zrealizować własną „drogę do socjalizmu”. (…)
Następna dekada rządów Gomułki da się opisać dwoma określeniami: „siermiężny socjalizm” w dziedzinie gospodarki i „sterowany zamordyzm” w sferze polityki. Gomułka tak wrósł w rolę niezastąpionego męża opatrznościowego państwa, nieomylnego gospodarza kraju, że bezwzględnie tłumił wszelką krytykę i prowadził nieustanną walkę z wszystkimi mogącymi zagrozić jego pozycji”. W marcu 1968 r. „zmuszono do emigracji kilkanaście tysięcy osób pochodzenia żydowskiego zajmujących eksponowane stanowiska w oświacie i wykonujących wolne zawody. Przy tej okazji wyraźnie objawiła się kolejna z fobii towarzysza „Wiesława” – fobia antyinteligencka. Największego jednak wroga widział Gomułka w Prymasie Wyszyńskim i Kościele Rzymskokatolickim. (…)
Gomułka nie pamięta już, że w 1956 to bunt robotników poznańskich wyniósł go do władzy, zaślepiony własnymi fobiami i pogardą dla ludzi, widzi tylko jeden sposób: użycie brutalnej, nie liczącej się z konsekwencjami siły. W ataku wściekłości wyklina tych, którzy dali rozkaz strzelania ślepymi nabojami, w rozmowie z sekretarzem KC KPZR Leonidem Breżniewem, który zadzwonił do niego 17 grudnia, twierdzi, że robotnicy nie mogli wystąpić przeciwko władzy robotniczej, a więc demonstranci są wrogami ustroju i Polski i należy ich po prostu zastrzelić, tak jak Lenin kazał zabijać kontrrewolucjonistów.
Ostatni raz Polacy Władysława Gomułkę mieli okazję zobaczyć w marcu 1982 r. Umierającego na raka towarzysza „Wiesława” odwiedził w szpitalu Wojciech Jaruzelski. Gomułka pozostał sobą: nienawidził „Solidarności” i całym sercem wsparł stan wojenny. Zmarł 1 września tego samego roku w wieku 77 lat. Leży na Wojskowych Powązkach w Alei Zasłużonych, niedaleko innych komunistów, ciemiężycieli i oprawców Narodu Polskiego.
Z referatu prof. Tomasza Panfila
Zbigniew Domino
Urodzony w 1929 roku w Kielnarowej k. Rzeszowa, jako 15-latek, w pierwszej wielkiej wywózce mieszkańców Kresów Wschodnich II RP (10 luty 1940 roku), trafia wraz z rodziną do Irkuckiej Obłasti. Na nieludzkiej ziemi przyjdzie mu spędzić 6 lat. Do Polski wrócił w czerwcu 1946 roku, gdzie zdał maturę i wstąpił do Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Walczył z „bandami”, czyli polskim podziemiem niepodległościowym. W czerwcu 1949 roku zgłosił się ochotniczo do WP. Szybko trafił do Oficerskiej Szkoły Prawniczej w Jeleniej Górze. Przyspieszone kursy prawnicze, szkolące „prokuratorów nowego typu”, ukończył jako prymus i został oficerem śledczym Wojskowej Prokuratury Rejonowej w Poznaniu. Później pracował na różnych stanowiskach w Zielonej Górze i w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej. W ten sposób Sybirak – ofiara stalinizmu - został prominentnym funkcjonariuszem stalinowskiego systemu bezprawia. Zaufanym człowiekiem słynnego kata Polaków Stanisława Zarakowskiego. Dla polskich patriotów domagał się kar śmierci, a sędziowie przychylali się do wniosków oskarżyciela. Przełożeni pisali o nim: „Do reakcji odnosi się z nienawiścią”, jego wystąpienia „odznaczają się dużą bojowością i podnoszeniem strony politycznej”. Gomułkowska „odwilż” nie podcięła kariery Domino. W latach 1956–1969 dalej pracował w NPW, zawsze na kierowniczych stanowiskach związanych z „zadaniami specjalnymi”, z krótką przerwą (1959–1963), kiedy był oddelegowany do Marynarki Wojennej. W międzyczasie został pułkownikiem i ukończył prawo. Od 1969 do 1973 był prokuratorem Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Rzeszowie. Do 1975 roku był oficerem do zleceń specjalnych Głównego Zarządu Politycznego WP, a w latach 1980-1985 i 1989-1990 radcą ambasady PRL w Moskwie.
Jednak chyba najbardziej Domino obciąża udział w komunistycznej prowokacji mającej wyeliminować przedwojenne kadry WP - egzekucjach polskich lotników ze słynnego „spisku w wojsku” oskarżonych o szpiegostwo na rzecz imperialistów. 7 sierpnia 1952 roku o 20. 30 w więzieniu na Rakowieckiej w Warszawie nakazał rozstrzelać: płk Bernarda Adameckiego, płk Józefa Jungrava, płk Augusta Menczaka, ppłk Stanisława Michowskiego, ppłk Władysława Minakowskiego, ppłk Szczepana Ścibiora. Staranny podpis Domino widoczny jest na dokumencie egzekucji. Szczątki żołnierzy, po sowieckim strzale w tył głowy, oprawcy wrzucili do dołów śmierci na „Łączce” Powązek Wojskowych.
W końcu Zbigniew Domino został wziętym literatem. Swoje przeżycia z zesłania opisał w powieści „Syberiada Polska”. Na tej podstawie powstał później film Janusza Zaorskiego pod tym samym tytułem. Zbigniewa Domino poznajemy tu wyłącznie jako ofiarę Sowietów. Tymczasem ten stalinowski prokurator powinien przed sądem RP odpowiedzieć za swoje zbrodnie. Powinien również pomóc w odtwarzaniu przebiegu egzekucji na Mokotowie, tak jak w poszukiwaniu szczątków zamordowanych na „Łączce”.
Z referatu Tadeusza M. Płużańskiego
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Władysław Gomułka
Zniszczymy wszystkich bandytów reakcyjnych bez skrupułów. Możecie jeszcze krzyczeć, że leje się krew narodu polskiego, że NKWD rządzi Polską, lecz to nie zawróci nas z drogi.” „Reakcyjno-faszystowską rzeczywistość musi obóz demokratyczny wyrwać z korzeniami, musi ją wytępić, choćby mu przyszło użyć najostrzejszych środków
— mówił w lecie 1946 r. Władysław Gomułka.
Gomułka był słabo wykształconym, pogardzającym ludźmi komunistycznym aparatczykiem, którego seria przypadków, wypadków i zbiegów okoliczności postawiły na czele państwa. Już w 1923 widzimy 18-letniego Władysława w szeregach komunizujących organizacji działających wówczas w krośnieńskim zagłębiu naftowym. Mając 21 lat Gomułka zostaje etatowym komunistą – najpierw w związkach zawodowych, a potem w Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy wchodzącej w skład Komunistycznej Partii Polski. (…)
Komunista do szpiku kości, łączył fanatyczną wręcz wiarę w ten utopijny – a jednocześnie krwawo realny – ustrój z przekonaniem, że dominacja Moskwy jest szkodliwa, że każde państwo powinno odnaleźć i zrealizować własną „drogę do socjalizmu”. (…)
Następna dekada rządów Gomułki da się opisać dwoma określeniami: „siermiężny socjalizm” w dziedzinie gospodarki i „sterowany zamordyzm” w sferze polityki. Gomułka tak wrósł w rolę niezastąpionego męża opatrznościowego państwa, nieomylnego gospodarza kraju, że bezwzględnie tłumił wszelką krytykę i prowadził nieustanną walkę z wszystkimi mogącymi zagrozić jego pozycji”. W marcu 1968 r. „zmuszono do emigracji kilkanaście tysięcy osób pochodzenia żydowskiego zajmujących eksponowane stanowiska w oświacie i wykonujących wolne zawody. Przy tej okazji wyraźnie objawiła się kolejna z fobii towarzysza „Wiesława” – fobia antyinteligencka. Największego jednak wroga widział Gomułka w Prymasie Wyszyńskim i Kościele Rzymskokatolickim. (…)
Gomułka nie pamięta już, że w 1956 to bunt robotników poznańskich wyniósł go do władzy, zaślepiony własnymi fobiami i pogardą dla ludzi, widzi tylko jeden sposób: użycie brutalnej, nie liczącej się z konsekwencjami siły. W ataku wściekłości wyklina tych, którzy dali rozkaz strzelania ślepymi nabojami, w rozmowie z sekretarzem KC KPZR Leonidem Breżniewem, który zadzwonił do niego 17 grudnia, twierdzi, że robotnicy nie mogli wystąpić przeciwko władzy robotniczej, a więc demonstranci są wrogami ustroju i Polski i należy ich po prostu zastrzelić, tak jak Lenin kazał zabijać kontrrewolucjonistów.
Ostatni raz Polacy Władysława Gomułkę mieli okazję zobaczyć w marcu 1982 r. Umierającego na raka towarzysza „Wiesława” odwiedził w szpitalu Wojciech Jaruzelski. Gomułka pozostał sobą: nienawidził „Solidarności” i całym sercem wsparł stan wojenny. Zmarł 1 września tego samego roku w wieku 77 lat. Leży na Wojskowych Powązkach w Alei Zasłużonych, niedaleko innych komunistów, ciemiężycieli i oprawców Narodu Polskiego.
Z referatu prof. Tomasza Panfila
Zbigniew Domino
Urodzony w 1929 roku w Kielnarowej k. Rzeszowa, jako 15-latek, w pierwszej wielkiej wywózce mieszkańców Kresów Wschodnich II RP (10 luty 1940 roku), trafia wraz z rodziną do Irkuckiej Obłasti. Na nieludzkiej ziemi przyjdzie mu spędzić 6 lat. Do Polski wrócił w czerwcu 1946 roku, gdzie zdał maturę i wstąpił do Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Walczył z „bandami”, czyli polskim podziemiem niepodległościowym. W czerwcu 1949 roku zgłosił się ochotniczo do WP. Szybko trafił do Oficerskiej Szkoły Prawniczej w Jeleniej Górze. Przyspieszone kursy prawnicze, szkolące „prokuratorów nowego typu”, ukończył jako prymus i został oficerem śledczym Wojskowej Prokuratury Rejonowej w Poznaniu. Później pracował na różnych stanowiskach w Zielonej Górze i w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej. W ten sposób Sybirak – ofiara stalinizmu - został prominentnym funkcjonariuszem stalinowskiego systemu bezprawia. Zaufanym człowiekiem słynnego kata Polaków Stanisława Zarakowskiego. Dla polskich patriotów domagał się kar śmierci, a sędziowie przychylali się do wniosków oskarżyciela. Przełożeni pisali o nim: „Do reakcji odnosi się z nienawiścią”, jego wystąpienia „odznaczają się dużą bojowością i podnoszeniem strony politycznej”. Gomułkowska „odwilż” nie podcięła kariery Domino. W latach 1956–1969 dalej pracował w NPW, zawsze na kierowniczych stanowiskach związanych z „zadaniami specjalnymi”, z krótką przerwą (1959–1963), kiedy był oddelegowany do Marynarki Wojennej. W międzyczasie został pułkownikiem i ukończył prawo. Od 1969 do 1973 był prokuratorem Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Rzeszowie. Do 1975 roku był oficerem do zleceń specjalnych Głównego Zarządu Politycznego WP, a w latach 1980-1985 i 1989-1990 radcą ambasady PRL w Moskwie.
Jednak chyba najbardziej Domino obciąża udział w komunistycznej prowokacji mającej wyeliminować przedwojenne kadry WP - egzekucjach polskich lotników ze słynnego „spisku w wojsku” oskarżonych o szpiegostwo na rzecz imperialistów. 7 sierpnia 1952 roku o 20. 30 w więzieniu na Rakowieckiej w Warszawie nakazał rozstrzelać: płk Bernarda Adameckiego, płk Józefa Jungrava, płk Augusta Menczaka, ppłk Stanisława Michowskiego, ppłk Władysława Minakowskiego, ppłk Szczepana Ścibiora. Staranny podpis Domino widoczny jest na dokumencie egzekucji. Szczątki żołnierzy, po sowieckim strzale w tył głowy, oprawcy wrzucili do dołów śmierci na „Łączce” Powązek Wojskowych.
W końcu Zbigniew Domino został wziętym literatem. Swoje przeżycia z zesłania opisał w powieści „Syberiada Polska”. Na tej podstawie powstał później film Janusza Zaorskiego pod tym samym tytułem. Zbigniewa Domino poznajemy tu wyłącznie jako ofiarę Sowietów. Tymczasem ten stalinowski prokurator powinien przed sądem RP odpowiedzieć za swoje zbrodnie. Powinien również pomóc w odtwarzaniu przebiegu egzekucji na Mokotowie, tak jak w poszukiwaniu szczątków zamordowanych na „Łączce”.
Z referatu Tadeusza M. Płużańskiego
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/342646-spoleczny-trybunal-narodowy-orzekl-infamie-prokurator-zbigniew-domino-pod-sad-wideo?strona=2