Od momentu, kiedy to powołany przez Prezydenta Miasta Lublin Zespół do spraw Nazewnictwa Ulic i Placów Publicznych w Mieście Lublin, w dniu 21 lutego opiniował wniosek przedłożony m.in. przez Okręg Lubelski Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych (oraz: Fundację im. Kazimierza Wielkiego, Stowarzyszenie im. Kazimierza Wielkiego, Grupę Rekonstrukcji Historycznej im. I Pułku Legii Nadwiślańskiej Ziemi Lubelskiej Narodowych Sił Zbrojnych, Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” w Lublinie, Akademicki Klub Myśli Społeczno-Politycznej „Vade Mecum”, Korporację „Concordia”, Fundację Amor Patriae) by zmienić dotychczasową nazwę ulicy Lucyny Herc (Hertz) na ulicę Leonarda Zub-Zdanowicza, rozpoczęła się kampania kłamstw, niedomówień i przekłamań na temat historii życia tego cichociemnego, oficera AK i NSZ. Wniosek został odrzucony a jeden z członków Komisji określił Leonarda Zub-Zdanowicza mianem dezertera a Narodowe Siły Zbrojne uznał za formację nielegalną oraz „partyjniacką”.
23 marca br. w przestrzeni publicznej pojawił się list, którego autorami byli: dr hab. Rafał Wnuk prof. KUL, dr hab. Dariusz Libionka prof. PAN, dr hab. Mirosław Filipowicz prof. KUL, dr hab. Bożena Iwaszkiewicz-Wronikowska prof. KUL, dr hab. Mariusz Mazur prof. UMCS, prof. dr hab. Grzegorz Motyka oraz Wojciech Samoliński. Pod jego treścią podpisało się wielu pracowników naukowych, duchownych oraz działaczy opozycji demokratycznej. Niestety, w liście skierowanym do opinii publicznej, którego intencją była obrona Macieja Sobieraja, rzekomo represjonowanego przez IPN, zawartych zostało szereg kłamstw na temat Leonarda Zub-Zdanowicza. Jego treść nie ma nic wspólnego z wolnością badań naukowych ani interpretacją dostępnych dokumentów źródłowych. Prezentowane w nim informacje wynikają jedynie z ideologicznych uprzedzeń autorów, nie zaś z dążenia do prawdy historycznej.
Nie będziemy przedstawiać biografii Leonarda Zub-Zdanowicza bowiem ta jest świetnie opisana przez amerykańskiego historyka polskiego pochodzenia prof. Marka Jana Chodakiewicza w książce „Narodowe Siły Zbrojne „Ząb” przeciw dwu wrogom”. Niestety pomimo wielu innych publikacji dot. „Zęba”, wśród ich autorów nigdzie nie odnaleźliśmy żadnego z historyków, sygnatariuszy listu. Być może właśnie nieznajomość losów Leonarda Zub-Zdanowicza a także dziejów Narodowych Sił Zbrojnych sprawiła, że musimy dokonać sprostowania zawartych w nim ewidentnych przeinaczeń. Nie jest prawdą jakoby Leonard Zub-Zdanowicz dokonał dezercji. Dezercja to uchylenie się od służby wojskowej i walki, np. ucieczka z wojska. Leonard Zub-Zdanowicz nie uchylał się od służby wojskowej ani tym bardziej nie uciekał z wojska. Przypomnimy, że przez kilka miesięcy po zrzucie pozostawał poza przydziałem wojskowym. To struktury AK przekazały kontuzjowanego „Zęba” placówkom NSZ z prośbą o przechowanie do czasu wyleczenia. Czy mogłyby to zrobić, gdyby faktycznie – jak twierdzą sygnatariusze listu – NSZ pozostawał wrogi wobec Polskiego Państwa Podziemnego? Po przejściu do NSZ, „Ząb” utrzymywał kontakty i przeprowadzał wspólne akcje z oddziałami AK - kpt. Tadeusza Wingerta „Warty”, kpt. Tadeusza Stumberk-Rychtera „Żegoty”, kpt. Jana Piwnika „Ponurego”, por. Stanisława Łokuciewskiego ps. „Małego”, por. Hieronima Dekutowskiego „Zapory”.
Należy podkreślić, że sprawa Leonarda Zub-Zdanowicza nigdy nie trafiła do Wojskowego Sądu Specjalnego przy Komendzie Głównej AK, który był właściwy do jej rozpoznania. Słowo „dezerter” występuje tylko raz – w sprawozdaniu Kedywu Komendy Okręgu Lublin AK z 10 stycznia 1944 r. Nigdy jednak nie podjęto jakichkolwiek działań w celu powstrzymania działalności „Zęba”, czy też jego zaangażowania na rzecz NSZ, ze strony Dowództwa AK – w przeciwieństwie do faktycznych przypadków dezercji cichociemnych (np. ppor. Franciszek Żak „Mamka”, zob. B. Szyprowski, Cichociemny „Mamka” przed WSS KG AK, Przegląd Historyczno-Wojskowy 2013 nr 3, s. 202 i dalej).
Należy pamiętać, co zostało przez inicjatorów listu przemilczane, że po zakończeniu działań zbrojnych przez żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej NSZ Zub-Zdanowicz odmeldował się z Brygady i przystąpił do II Korpusu Polskiego gen. Władysława Andersa. Z zarzutu dezercji w 1945 r. uwolnił go Sąd Honorowy przy II Korpusie Polskim. Następnie w 1949 r., po przeprowadzonym śledztwie przy Polskim Korpusie Przysposobienia i Rozmieszczenia Leonard Zub-Zdanowicz, został całkowicie uwolniony z tego zarzutu. Ponadto pozytywnie zweryfikowano jego stopień wojskowy rotmistrza. 21 sierpnia 1957 r. gen. Anders mianował Zub-Zdanowicza majorem w Korpusie Oficerów Kawalerii WP. Trudno sobie wyobrazić sytuację, że gen. Anders promuje byłego dezertera.
Podkreślimy jeszcze raz, ponieważ przez lata komunizmu utrwalił się stereotyp, który część historyków ciągle powiela: Narodowe Siły Zbrojne nie były wrogie wobec Polskiego Państwa Podziemnego, a co więcej bardzo często współpracowały – szczególnie wywiad NSZ – ze strukturami AK, tak na odcinku antyniemieckim, jak i antykomunistycznym. NSZ były czasami krytyczne, zwłaszcza wobec oficjalnych relacji z komunistami, ale nigdy wrogie. NSZ od samego początku uznawały Rząd Polski w Londynie. Władze NSZ – a wcześniej ZJ – odmawiały jedynie uznania wyłączności ZWZ/AK na reprezentowanie sił zbrojnych w konspiracji. Narodowe Siły Zbrojne, w tym także Brygada Świętokrzyska, zostały uznane przez najwyższe organy władzy Państwa Polskiego czego dowodem jest Dekret Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Kazimierza Sabbata z dnia 1 stycznia 1988 r. o żołnierzach Narodowych Sił Zbrojnych, w którym czytamy:
Żołnierze tej części Narodowych Sił Zbrojnych która, ze względu na stanowisko jej czynników kierowniczych, nie została scalona z Polskimi Siłami Zbrojnymi - Armią Krajową i którzy brali udział w walkach z okupantami w latach 1939-1945, spełnili swój obowiązek narodowy i żołnierski wobec Rzeczypospolitej Polskiej.
Następnie najwyższy organ władzy Rzeczypospolitej Polskiej – Sejm Rzeczypospolitej w stosownej uchwale podjętej w 70. rocznicę powołania Narodowych Sił Zbrojnych wskazał:
Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, czcząc ich pamięć, stwierdza, że Narodowe Siły Zbrojne dobrze zasłużyły się Ojczyźnie. (Dz. Urz. Monitor Polski z 2012 r. poz. 890).
Prawdą jest, że oddział NSZ pod dowództwem „Zęba” dokonał egzekucji dwudziestu kilku członków GL im. J. Kilińskiego. Było to jedno z działań podjętych w ramach zwalczania grup rabunkowych, które wówczas działały na Lubelszczyźnie przynosząc niepowetowane straty ludności cywilnej. Akcje przeciw takim grupom praktykowały także oddziały AK i Batalionów Chłopskich. Przypominamy autorom listu, że jeszcze w lipcu 1943 r. Komendant Główny AK wydał „Instrukcję dotyczącą zapewnienia Bezpieczeństwa terenowego”.
Czytamy w niej:
Bezpieczeństwo i porządek nie istnieją we wszystkich obwodach zupełnie lub istnieją w stopniu nie wystarczającym, ludność miejscowa narażona jest na kradzież mienia, szykany, gwałty i niejednokrotnie na utratę życia ze strony band różnego pochodzenia. Okupant nie przeciwdziała zasadniczo temu stanowi faktycznemu. Z reguły stosuje represje na niewinnej, nękanej przez bandy ludności. Ten stan grozi w nasze interesy i plany. S[iły] Z[brojne] w Kraju muszą podjąć kroki celem podniesienia stanu bezpieczeństwa publicznego w terenie. Polecam K.[omendantom] Okr.[ęgów] i K.[omendantom] Obw.[odów] wystąpić tam, gdzie zachodzi potrzeba, przeciw elementom plądrującym bądź wywrotowo – bandyckim. Każde wystąpienie musi być zdecydowane i musi mieć za cel ukrócenie samowoli. Występować należy tylko przeciw grupom specjalnie dokuczliwym dla ludności miejscowej i dla K[omendy] S[ił] Z[brojnych] w Kraju, przede wszystkim przeciw tym, którzy mordują, gwałcą i rabują.(…)” (Armia Krajowa w dokumentach, t. VI, s. 347 – 348).
Co umknęło autorom listu, to AK początkowo przyznała się do wydarzeń spod Borowa (Komunikat Nr. 10, Biuletyn Informacyjny nr 35 (190), 02.09.1943 r.). Dopiero 8 grudnia 1943 r., czyli pięć miesięcy po wydarzeniach borowskich, gen. Bór Komorowski w meldunku do Naczelnego Wodza, pisał:
(…) Zostało ustalone, że wymordowania 26 ludzi oddziału partyzanckiego Armii Ludowej dokonali dowódcy z oddziałów NSZ, wybijając upojonych alkoholem na przyjęciu.
W publicznym oświadczeniu, nie wymieniając NSZ, podałem, że AK nie ma nic wspólnego z tym mordem, który potępiłem.(…)” (AK w dokumentach, t. III, s. 215).
Można jedynie dodać, że nie wiadomo do końca ile osób zginęło pod Borowem, że nie był to oddział AL. (ta powstała dopiero 1 stycznia 1944 r.) tylko GL, że alkohol był obecny ale wśród gwardzistów (a na co skarżyli się okoliczni mieszkańcy) i oczywiście nie było żadnego przyjęcia ale sąd polowy. Sąd, w którym uczestniczyli żołnierze miejscowej placówki AK. Natomiast „potępienie” w „Biuletynie Informacyjnym AK” miało miejsce 18 listopada 1943 r. na skutek osobistej decyzji Jana Rzepeckiego, który sam o tym wspomina (Wspomnienia i przyczynki historyczne, Warszawa 1956, s. 261). Ten sam Jan Rzepecki po 1947 r. przyjęty został do komunistycznego Wojska Polskiego. Podobne, do tego pod Borowem, działania wobec grup bandyckich, często komunizujących, były podejmowane przez oddziały AK. Do czego prowadziła tolerancja wobec takich grup pokazały wydarzenia z Owczarni z maja 1944r.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Od momentu, kiedy to powołany przez Prezydenta Miasta Lublin Zespół do spraw Nazewnictwa Ulic i Placów Publicznych w Mieście Lublin, w dniu 21 lutego opiniował wniosek przedłożony m.in. przez Okręg Lubelski Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych (oraz: Fundację im. Kazimierza Wielkiego, Stowarzyszenie im. Kazimierza Wielkiego, Grupę Rekonstrukcji Historycznej im. I Pułku Legii Nadwiślańskiej Ziemi Lubelskiej Narodowych Sił Zbrojnych, Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” w Lublinie, Akademicki Klub Myśli Społeczno-Politycznej „Vade Mecum”, Korporację „Concordia”, Fundację Amor Patriae) by zmienić dotychczasową nazwę ulicy Lucyny Herc (Hertz) na ulicę Leonarda Zub-Zdanowicza, rozpoczęła się kampania kłamstw, niedomówień i przekłamań na temat historii życia tego cichociemnego, oficera AK i NSZ. Wniosek został odrzucony a jeden z członków Komisji określił Leonarda Zub-Zdanowicza mianem dezertera a Narodowe Siły Zbrojne uznał za formację nielegalną oraz „partyjniacką”.
23 marca br. w przestrzeni publicznej pojawił się list, którego autorami byli: dr hab. Rafał Wnuk prof. KUL, dr hab. Dariusz Libionka prof. PAN, dr hab. Mirosław Filipowicz prof. KUL, dr hab. Bożena Iwaszkiewicz-Wronikowska prof. KUL, dr hab. Mariusz Mazur prof. UMCS, prof. dr hab. Grzegorz Motyka oraz Wojciech Samoliński. Pod jego treścią podpisało się wielu pracowników naukowych, duchownych oraz działaczy opozycji demokratycznej. Niestety, w liście skierowanym do opinii publicznej, którego intencją była obrona Macieja Sobieraja, rzekomo represjonowanego przez IPN, zawartych zostało szereg kłamstw na temat Leonarda Zub-Zdanowicza. Jego treść nie ma nic wspólnego z wolnością badań naukowych ani interpretacją dostępnych dokumentów źródłowych. Prezentowane w nim informacje wynikają jedynie z ideologicznych uprzedzeń autorów, nie zaś z dążenia do prawdy historycznej.
Nie będziemy przedstawiać biografii Leonarda Zub-Zdanowicza bowiem ta jest świetnie opisana przez amerykańskiego historyka polskiego pochodzenia prof. Marka Jana Chodakiewicza w książce „Narodowe Siły Zbrojne „Ząb” przeciw dwu wrogom”. Niestety pomimo wielu innych publikacji dot. „Zęba”, wśród ich autorów nigdzie nie odnaleźliśmy żadnego z historyków, sygnatariuszy listu. Być może właśnie nieznajomość losów Leonarda Zub-Zdanowicza a także dziejów Narodowych Sił Zbrojnych sprawiła, że musimy dokonać sprostowania zawartych w nim ewidentnych przeinaczeń. Nie jest prawdą jakoby Leonard Zub-Zdanowicz dokonał dezercji. Dezercja to uchylenie się od służby wojskowej i walki, np. ucieczka z wojska. Leonard Zub-Zdanowicz nie uchylał się od służby wojskowej ani tym bardziej nie uciekał z wojska. Przypomnimy, że przez kilka miesięcy po zrzucie pozostawał poza przydziałem wojskowym. To struktury AK przekazały kontuzjowanego „Zęba” placówkom NSZ z prośbą o przechowanie do czasu wyleczenia. Czy mogłyby to zrobić, gdyby faktycznie – jak twierdzą sygnatariusze listu – NSZ pozostawał wrogi wobec Polskiego Państwa Podziemnego? Po przejściu do NSZ, „Ząb” utrzymywał kontakty i przeprowadzał wspólne akcje z oddziałami AK - kpt. Tadeusza Wingerta „Warty”, kpt. Tadeusza Stumberk-Rychtera „Żegoty”, kpt. Jana Piwnika „Ponurego”, por. Stanisława Łokuciewskiego ps. „Małego”, por. Hieronima Dekutowskiego „Zapory”.
Należy podkreślić, że sprawa Leonarda Zub-Zdanowicza nigdy nie trafiła do Wojskowego Sądu Specjalnego przy Komendzie Głównej AK, który był właściwy do jej rozpoznania. Słowo „dezerter” występuje tylko raz – w sprawozdaniu Kedywu Komendy Okręgu Lublin AK z 10 stycznia 1944 r. Nigdy jednak nie podjęto jakichkolwiek działań w celu powstrzymania działalności „Zęba”, czy też jego zaangażowania na rzecz NSZ, ze strony Dowództwa AK – w przeciwieństwie do faktycznych przypadków dezercji cichociemnych (np. ppor. Franciszek Żak „Mamka”, zob. B. Szyprowski, Cichociemny „Mamka” przed WSS KG AK, Przegląd Historyczno-Wojskowy 2013 nr 3, s. 202 i dalej).
Należy pamiętać, co zostało przez inicjatorów listu przemilczane, że po zakończeniu działań zbrojnych przez żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej NSZ Zub-Zdanowicz odmeldował się z Brygady i przystąpił do II Korpusu Polskiego gen. Władysława Andersa. Z zarzutu dezercji w 1945 r. uwolnił go Sąd Honorowy przy II Korpusie Polskim. Następnie w 1949 r., po przeprowadzonym śledztwie przy Polskim Korpusie Przysposobienia i Rozmieszczenia Leonard Zub-Zdanowicz, został całkowicie uwolniony z tego zarzutu. Ponadto pozytywnie zweryfikowano jego stopień wojskowy rotmistrza. 21 sierpnia 1957 r. gen. Anders mianował Zub-Zdanowicza majorem w Korpusie Oficerów Kawalerii WP. Trudno sobie wyobrazić sytuację, że gen. Anders promuje byłego dezertera.
Podkreślimy jeszcze raz, ponieważ przez lata komunizmu utrwalił się stereotyp, który część historyków ciągle powiela: Narodowe Siły Zbrojne nie były wrogie wobec Polskiego Państwa Podziemnego, a co więcej bardzo często współpracowały – szczególnie wywiad NSZ – ze strukturami AK, tak na odcinku antyniemieckim, jak i antykomunistycznym. NSZ były czasami krytyczne, zwłaszcza wobec oficjalnych relacji z komunistami, ale nigdy wrogie. NSZ od samego początku uznawały Rząd Polski w Londynie. Władze NSZ – a wcześniej ZJ – odmawiały jedynie uznania wyłączności ZWZ/AK na reprezentowanie sił zbrojnych w konspiracji. Narodowe Siły Zbrojne, w tym także Brygada Świętokrzyska, zostały uznane przez najwyższe organy władzy Państwa Polskiego czego dowodem jest Dekret Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Kazimierza Sabbata z dnia 1 stycznia 1988 r. o żołnierzach Narodowych Sił Zbrojnych, w którym czytamy:
Żołnierze tej części Narodowych Sił Zbrojnych która, ze względu na stanowisko jej czynników kierowniczych, nie została scalona z Polskimi Siłami Zbrojnymi - Armią Krajową i którzy brali udział w walkach z okupantami w latach 1939-1945, spełnili swój obowiązek narodowy i żołnierski wobec Rzeczypospolitej Polskiej.
Następnie najwyższy organ władzy Rzeczypospolitej Polskiej – Sejm Rzeczypospolitej w stosownej uchwale podjętej w 70. rocznicę powołania Narodowych Sił Zbrojnych wskazał:
Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, czcząc ich pamięć, stwierdza, że Narodowe Siły Zbrojne dobrze zasłużyły się Ojczyźnie. (Dz. Urz. Monitor Polski z 2012 r. poz. 890).
Prawdą jest, że oddział NSZ pod dowództwem „Zęba” dokonał egzekucji dwudziestu kilku członków GL im. J. Kilińskiego. Było to jedno z działań podjętych w ramach zwalczania grup rabunkowych, które wówczas działały na Lubelszczyźnie przynosząc niepowetowane straty ludności cywilnej. Akcje przeciw takim grupom praktykowały także oddziały AK i Batalionów Chłopskich. Przypominamy autorom listu, że jeszcze w lipcu 1943 r. Komendant Główny AK wydał „Instrukcję dotyczącą zapewnienia Bezpieczeństwa terenowego”.
Czytamy w niej:
Bezpieczeństwo i porządek nie istnieją we wszystkich obwodach zupełnie lub istnieją w stopniu nie wystarczającym, ludność miejscowa narażona jest na kradzież mienia, szykany, gwałty i niejednokrotnie na utratę życia ze strony band różnego pochodzenia. Okupant nie przeciwdziała zasadniczo temu stanowi faktycznemu. Z reguły stosuje represje na niewinnej, nękanej przez bandy ludności. Ten stan grozi w nasze interesy i plany. S[iły] Z[brojne] w Kraju muszą podjąć kroki celem podniesienia stanu bezpieczeństwa publicznego w terenie. Polecam K.[omendantom] Okr.[ęgów] i K.[omendantom] Obw.[odów] wystąpić tam, gdzie zachodzi potrzeba, przeciw elementom plądrującym bądź wywrotowo – bandyckim. Każde wystąpienie musi być zdecydowane i musi mieć za cel ukrócenie samowoli. Występować należy tylko przeciw grupom specjalnie dokuczliwym dla ludności miejscowej i dla K[omendy] S[ił] Z[brojnych] w Kraju, przede wszystkim przeciw tym, którzy mordują, gwałcą i rabują.(…)” (Armia Krajowa w dokumentach, t. VI, s. 347 – 348).
Co umknęło autorom listu, to AK początkowo przyznała się do wydarzeń spod Borowa (Komunikat Nr. 10, Biuletyn Informacyjny nr 35 (190), 02.09.1943 r.). Dopiero 8 grudnia 1943 r., czyli pięć miesięcy po wydarzeniach borowskich, gen. Bór Komorowski w meldunku do Naczelnego Wodza, pisał:
(…) Zostało ustalone, że wymordowania 26 ludzi oddziału partyzanckiego Armii Ludowej dokonali dowódcy z oddziałów NSZ, wybijając upojonych alkoholem na przyjęciu.
W publicznym oświadczeniu, nie wymieniając NSZ, podałem, że AK nie ma nic wspólnego z tym mordem, który potępiłem.(…)” (AK w dokumentach, t. III, s. 215).
Można jedynie dodać, że nie wiadomo do końca ile osób zginęło pod Borowem, że nie był to oddział AL. (ta powstała dopiero 1 stycznia 1944 r.) tylko GL, że alkohol był obecny ale wśród gwardzistów (a na co skarżyli się okoliczni mieszkańcy) i oczywiście nie było żadnego przyjęcia ale sąd polowy. Sąd, w którym uczestniczyli żołnierze miejscowej placówki AK. Natomiast „potępienie” w „Biuletynie Informacyjnym AK” miało miejsce 18 listopada 1943 r. na skutek osobistej decyzji Jana Rzepeckiego, który sam o tym wspomina (Wspomnienia i przyczynki historyczne, Warszawa 1956, s. 261). Ten sam Jan Rzepecki po 1947 r. przyjęty został do komunistycznego Wojska Polskiego. Podobne, do tego pod Borowem, działania wobec grup bandyckich, często komunizujących, były podejmowane przez oddziały AK. Do czego prowadziła tolerancja wobec takich grup pokazały wydarzenia z Owczarni z maja 1944r.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/334575-w-obronie-prawdy-historycznej-o-majorze-wojska-polskiego-podpulkowniku-nsz-cc-leonardzie-zub-zdanowiczu?strona=1