Kiedy AK rozpoczęło akcję „Burza” „Ząb” nie mógł w niej uczestniczyć, gdyby się ujawnił, zostałby przez Sowietów zamordowany. W sierpniu 1943 r. wydał rozkaz likwidacji komunistycznego oddziału Gwardii Ludowej im. Kilińskiego dowodzonego przez Stefana Skrzypka „Słowika” koło wsi Borów, gdzie rozstrzelano 26 bandytów. Zwalczanie grup przestępczych było zgodne z „Instrukcją dotycząca zapewnienia Bezpieczeństwa terenowego” wydaną przez Komendanta Głównego AK z lipcu 1943 r.
Latem 1944 r. „Ząb” udał się na koncentrację oddziałów NSZ na Kielecczyznę, gdzie 11 sierpnia 1944 r. powstała Brygada Świętokrzyska NSZ. I tu chciałbym odnieść się do zarzutu prof. Rafała Wnuka z KUL o rzekomej współpracy BŚ NSZ z Niemcami.
W ostatniej fazie wojny, jako oficer Brygady Świętokrzyskiej, Zub-Zdanowicz współpracował w Niemcami
— przekonuje w rozmowie z „Kurierem Lubelskim” historyk.
Naprawdę żołnierze BŚ NSZ współpracowali z Niemcami? Pewnie w starciu z siłami niemieckimi pod Czarnocinem? A może w walkach z Niemcami pod Brześciami, pod Ostrowem, albo pod Zagnańskiem? Pewnie to było w ostrych walkach z Niemcami w Radoszycach, albo pod Cacowem, gdzie Brygada walczyła z 500 żołnierzami (Luftwaffe i żandarmeria) wspieranymi przez lotnictwo? Dodam też, że na Kielecczyźnie BŚ NSZ walczyła też z oddziałami komunistycznej Armii Ludowej wspieranymi przez BCh.
Współpracy nie było, było porozumienie z dowódcą niemieckiego oddziału, co pomogło Brygadzie wycofującej się przed Armią Czerwoną przejść przez Pilicę w okolicach Żarnowca. Gdyby do niego nie doszło, kilkuset żołnierzy NSZ zostałoby zamordowanych albo wywiezionych przez Sowietów na „białe niedźwiedzie”. Takie porozumienie nie były niczym wyjątkowym w czasie wojny, dochodziło do nich m. in. na Kresach Wschodnich. Gdyby nie to, to np. kilkusetosobowy oddział AK dowodzony przez Cichociemnego Adolfa Pilcha „Góry” „Doliny” nie dotarłby z Puszczy Nalibockiej do Kampinosu latem 1944 r. i nie pomógłby powstańczej stolicy. Dowodem na współpracę nie jest również wyzwolenie niemieckiego obozu koncentracyjnego w czeskim Holiszowie i uwolnienie 700 więźniarek różnej narodowości, w tym Żydówek, które miały zostać spalone przez Niemców.
Warto też przypomnieć dalsze dzieje „Zęba” po połączeniu się BŚ NSZ z siłami gen. G. Pattona, „dezerter” po wyzwoleniu obozu w Holiszowie odmeldował się z Brygady i zgłosił do PSZ we Włoszech, gdzie potwierdzono mu stopień rotmistrza i pełnił funkcję oficera bezpieczeństwa. Czy dowódca II Korpusu gen. W. Anders byłby wyrozumiały wobec dezertera, skoro słynął z ostrego egzekwowania kar wobec swoich żołnierzy za przestępstwa dużo mniejszej wagi niż dezercja?
Legenda mówi, że „Ząb” po przybyciu do II Korpusu w 1945 r. został uwolniony z zarzutu dezercji przez Sąd Honorowy przy II Korpusie Polskim. Inna opowieść mówi, że w 1949 r. w Wielkiej Brytanii odbyło się kolejne śledztwo w sprawie dezercji, które także zakończyło się oczyszczeniem Zub-Zdanowicza.
Nie ma na to żadnych dowodów
— twierdzi badacz i znawca dziejów Cichociemnych, autor wielu prac naukowych na ten temat, pracownik IPN w Rzeszowie dr Krzysztof A. Tochman.
O sprawie rzekomej dezercji „Zęba” ani słowem nie wspomina dokument z 17 czerwca 1949 r. podpisany przez gen. Stanisława Kopańskiego, szefa Sztabu Naczelnego Wodza i głównego inspektora Polskiego Korpusu Przysposobienia i Rozmieszczenia w Wielkiej Brytanii.
Twierdzeniom o dezercji przeczą również późniejsze nominacje i odznaczenia, wojskowe i państwowe, polskie i zagraniczne (francuskie i brytyjskie). W marcu 1957 r. „Ząb” został mianowany majorem przez gen. Władysława Andersa, który słynął z tego, że dotkliwie karał za wykroczenia, trudno więc, aby awansował dezertera. Zasługi bohaterskiego żołnierza doceniła też III RP. W 2009 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył go pośmiertnie najwyższym odznaczeniem państwowym, Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Wniosek o nadanie mu orderu pozytywnie zaopiniował kierownik Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Janusz Krupski, w PRL związany z niezależnym pismem młodych katolików „Spotkania”, z którym był związany również pan Sobieraj.
Wątpliwości, że Leonard Zub-Zdanowicz jest wybitną postacią nie ma badacz historii najnowszej prof. Jan Żaryn.
Należał do grupy polskich oficerów z czasów II wojny światowej, którzy stanowili crème de la crème polskiej armii. Uosabiane przez niego napięcie między byciem oficerem a osobą rozumiejącą słabość politycznych wyborów Polskiego Państwa Podziemnego zaowocowało wejściem do NSZ, gdzie stał się jednym z najwybitniejszych oficerów i mózgiem operacji przejścia Brygady Świętokrzyskiej na Zachód u boku jej dowódcy „Bohuna” Szackiego
— mówi historyk.
Zub-Zdanowicz uznał, że dowództwo AK zbyt mocno zawierza sowieckiemu okupantowi i prowadzi zgubną politykę. Nie chciał w tym uczestniczyć uznając podobnie jak NSZ, że od początku wojny Polska ma dwóch wrogów i obu należy traktować jako najwyższe zagrożenie niepodległej Polski
— podkreśla prof. Żaryn.
Walka z postacią Zub-Zdanowicza nie ma nic wspólnego z troską o prawdę historyczną, wynika z ideologicznego nastawienia. Dziwi i brzydzi, że historycy sięgają w niej po niedomówienia, kłamstwa, a nawet argumenty rodem z arsenału propagandy stalinowskiej.
Tomasz Plaskota
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Kiedy AK rozpoczęło akcję „Burza” „Ząb” nie mógł w niej uczestniczyć, gdyby się ujawnił, zostałby przez Sowietów zamordowany. W sierpniu 1943 r. wydał rozkaz likwidacji komunistycznego oddziału Gwardii Ludowej im. Kilińskiego dowodzonego przez Stefana Skrzypka „Słowika” koło wsi Borów, gdzie rozstrzelano 26 bandytów. Zwalczanie grup przestępczych było zgodne z „Instrukcją dotycząca zapewnienia Bezpieczeństwa terenowego” wydaną przez Komendanta Głównego AK z lipcu 1943 r.
Latem 1944 r. „Ząb” udał się na koncentrację oddziałów NSZ na Kielecczyznę, gdzie 11 sierpnia 1944 r. powstała Brygada Świętokrzyska NSZ. I tu chciałbym odnieść się do zarzutu prof. Rafała Wnuka z KUL o rzekomej współpracy BŚ NSZ z Niemcami.
W ostatniej fazie wojny, jako oficer Brygady Świętokrzyskiej, Zub-Zdanowicz współpracował w Niemcami
— przekonuje w rozmowie z „Kurierem Lubelskim” historyk.
Naprawdę żołnierze BŚ NSZ współpracowali z Niemcami? Pewnie w starciu z siłami niemieckimi pod Czarnocinem? A może w walkach z Niemcami pod Brześciami, pod Ostrowem, albo pod Zagnańskiem? Pewnie to było w ostrych walkach z Niemcami w Radoszycach, albo pod Cacowem, gdzie Brygada walczyła z 500 żołnierzami (Luftwaffe i żandarmeria) wspieranymi przez lotnictwo? Dodam też, że na Kielecczyźnie BŚ NSZ walczyła też z oddziałami komunistycznej Armii Ludowej wspieranymi przez BCh.
Współpracy nie było, było porozumienie z dowódcą niemieckiego oddziału, co pomogło Brygadzie wycofującej się przed Armią Czerwoną przejść przez Pilicę w okolicach Żarnowca. Gdyby do niego nie doszło, kilkuset żołnierzy NSZ zostałoby zamordowanych albo wywiezionych przez Sowietów na „białe niedźwiedzie”. Takie porozumienie nie były niczym wyjątkowym w czasie wojny, dochodziło do nich m. in. na Kresach Wschodnich. Gdyby nie to, to np. kilkusetosobowy oddział AK dowodzony przez Cichociemnego Adolfa Pilcha „Góry” „Doliny” nie dotarłby z Puszczy Nalibockiej do Kampinosu latem 1944 r. i nie pomógłby powstańczej stolicy. Dowodem na współpracę nie jest również wyzwolenie niemieckiego obozu koncentracyjnego w czeskim Holiszowie i uwolnienie 700 więźniarek różnej narodowości, w tym Żydówek, które miały zostać spalone przez Niemców.
Warto też przypomnieć dalsze dzieje „Zęba” po połączeniu się BŚ NSZ z siłami gen. G. Pattona, „dezerter” po wyzwoleniu obozu w Holiszowie odmeldował się z Brygady i zgłosił do PSZ we Włoszech, gdzie potwierdzono mu stopień rotmistrza i pełnił funkcję oficera bezpieczeństwa. Czy dowódca II Korpusu gen. W. Anders byłby wyrozumiały wobec dezertera, skoro słynął z ostrego egzekwowania kar wobec swoich żołnierzy za przestępstwa dużo mniejszej wagi niż dezercja?
Legenda mówi, że „Ząb” po przybyciu do II Korpusu w 1945 r. został uwolniony z zarzutu dezercji przez Sąd Honorowy przy II Korpusie Polskim. Inna opowieść mówi, że w 1949 r. w Wielkiej Brytanii odbyło się kolejne śledztwo w sprawie dezercji, które także zakończyło się oczyszczeniem Zub-Zdanowicza.
Nie ma na to żadnych dowodów
— twierdzi badacz i znawca dziejów Cichociemnych, autor wielu prac naukowych na ten temat, pracownik IPN w Rzeszowie dr Krzysztof A. Tochman.
O sprawie rzekomej dezercji „Zęba” ani słowem nie wspomina dokument z 17 czerwca 1949 r. podpisany przez gen. Stanisława Kopańskiego, szefa Sztabu Naczelnego Wodza i głównego inspektora Polskiego Korpusu Przysposobienia i Rozmieszczenia w Wielkiej Brytanii.
Twierdzeniom o dezercji przeczą również późniejsze nominacje i odznaczenia, wojskowe i państwowe, polskie i zagraniczne (francuskie i brytyjskie). W marcu 1957 r. „Ząb” został mianowany majorem przez gen. Władysława Andersa, który słynął z tego, że dotkliwie karał za wykroczenia, trudno więc, aby awansował dezertera. Zasługi bohaterskiego żołnierza doceniła też III RP. W 2009 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył go pośmiertnie najwyższym odznaczeniem państwowym, Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Wniosek o nadanie mu orderu pozytywnie zaopiniował kierownik Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Janusz Krupski, w PRL związany z niezależnym pismem młodych katolików „Spotkania”, z którym był związany również pan Sobieraj.
Wątpliwości, że Leonard Zub-Zdanowicz jest wybitną postacią nie ma badacz historii najnowszej prof. Jan Żaryn.
Należał do grupy polskich oficerów z czasów II wojny światowej, którzy stanowili crème de la crème polskiej armii. Uosabiane przez niego napięcie między byciem oficerem a osobą rozumiejącą słabość politycznych wyborów Polskiego Państwa Podziemnego zaowocowało wejściem do NSZ, gdzie stał się jednym z najwybitniejszych oficerów i mózgiem operacji przejścia Brygady Świętokrzyskiej na Zachód u boku jej dowódcy „Bohuna” Szackiego
— mówi historyk.
Zub-Zdanowicz uznał, że dowództwo AK zbyt mocno zawierza sowieckiemu okupantowi i prowadzi zgubną politykę. Nie chciał w tym uczestniczyć uznając podobnie jak NSZ, że od początku wojny Polska ma dwóch wrogów i obu należy traktować jako najwyższe zagrożenie niepodległej Polski
— podkreśla prof. Żaryn.
Walka z postacią Zub-Zdanowicza nie ma nic wspólnego z troską o prawdę historyczną, wynika z ideologicznego nastawienia. Dziwi i brzydzi, że historycy sięgają w niej po niedomówienia, kłamstwa, a nawet argumenty rodem z arsenału propagandy stalinowskiej.
Tomasz Plaskota
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/334412-historyk-ipn-nie-chce-w-lublinie-ulicy-cichociemnego-i-zolnierza-nsz-twierdzi-ze-byl-dezerterem-odpieramy-klamliwe-zarzuty?strona=2