Większość z nas nie rodzi się do bohaterstwa ani do podłości. Chce w rodzinnym ładzie przeżyć życie mogąc swobodnie wybierać jego kierunki. Niekiedy jednak się nie da, bo przychodzą – z zewnątrz lub wewnątrz - tacy, którzy za jedyny cel mają zakłócić ten spokój i ład większości, z reguły przy okazji odebrać lub zrujnować dużej części osób życie.
Czasem bywa to drobnym zaburzeniem, takim katarem, czasem nowotworem, który wyniszcza cały organizm, przy okazji zamieniając wielu ludzi w łajdaków. Wtedy pojawiają się jednostki wyjątkowe – bohaterowie, którzy przeciwstawiają się zarazie. A gdy już kurz bitewny opadnie, reszta powinna ich pamiętać i oddawać im cześć. Ta pamięć powinna być pamięcią, a nie projekcją, czyli powinna sprowadzać się do faktów, a nie wymysłów. Tak samo powinno być ze „złą pamięcią”, zwaną czasem też „niepamięcią” o tych, którzy stali się łajdakami. Po co? Choćby z instynktu przetrwania: po to, by, gdy znowu się zacznie, a zawsze kiedyś znowu się zaczyna, było jak najmniej intruzów i łajdaków, a jak najwięcej bohaterów. Gdybym miał w dziesięciu zdaniach streścić to, co przekazuje nam zbiór esejów Grzegorza Wąsowskiego, to tak by to wyglądało.
W ostatnim czasie półki księgarń uginają się od lepszych i gorszych pozycji poświęconych Żołnierzom Wyklętym, a ich walka odzyskała do tego stopnia rangę i społeczny szacunek, że hołd oddawała im nawet tak niefortunna postać, jak wciąż jeszcze urzędująca jeszcze pani premier. A jednak „Szkice o Żołnierzach Wyklętych i współczesnej Polsce” Grzegorza Wąsowskiego różnią się od pozostałych książek.
Wąsowski, współtwórca Fundacji „Pamiętamy”, adwokat i znawca podziemia zbrojnego, który na początku lat 90. wraz z kolegami wymyślił samo określenie „Wyklętych” i organizował pierwsze wystawy im poświęcone, nie sprowadza się do opisów poszczególnych walk czy postaci. Szuka raczej dużo szerszego sensu ich walki, celu i wartości, które jej przyświecały. Dlatego często bywa to książka o współczesnej Polsce, a nie tylko o jej bohaterach sprzed ponad pół wieku.
Przez 32 eseje przewija się nieustannie i prowadzi nas myśl Józefa Mackiewicza, Zbigniewa Herberta, profesora Henryka Elzenberga, ale też klasycznego obrońcy ludzkiej wolności Friedricha Augusta von Hayeka. Pilecki, „Łupaszka”, „Ogień”, „Zagończyk” i dziesiątki tysięcy ich towarzyszy walki, nie walczyli o jakieś wyimaginowane ideały, o abstrakty, o jakiś projekt ideologiczny, a o normalność przeciwko nienormalności. I w tym sensie, byli wprost kontynuatorami spuścizny łacińskiej i chrześcijańskiej cywilizacji, a także dołączyli do najdzielniejszych tej cywilizacji obrońców przeciwko odwiecznie zagrażającymi jej, czy to z zewnątrz czy z wewnątrz, hordami najeźdźców.
Cel ich walki, najprościej i najlepiej wyraził Paweł Zdybienko, rosyjski antykomunista walczący z bolszewikami u boku Polaków narysowany w powieści „Lewa wolna” przez Józefa Mackiewicza.
Oni chcą od ciebie ciebie samego zabrać. Żeby nie było ciebie, a na to miejsce taka maź, taki wspólny rozczyn pod ciasto. To co oni tam krzyczą: Grab nagrabione! To tylko takie zachęty z jednej, a straszaki z drugiej strony. A naprawdę, to oni chcą zagrabić nie to, co było przez kogoś zagrabione, a to, co nigdy nie było nagrabione, tylko to, z czym każdy człowiek rodzi się do życia. To oni chcą zabrać. O i dlatego trzeba ich zniszczyć. Nie: W Imię Ojca i Syna…., a w imię ratowania samego siebie.
I właśnie o tych, którzy siebie i nas ratowali jest ta książka.
A Państwa zapraszam na spotkanie z Grzegorzem Wąsowskim jutro, w środę 21 października na godz. 19.00, do restauracji 3 Waza, przy Krakowskim Przedmieściu 64 w Warszawie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/269053-wykleci-czyli-ratownicy-europy-recenzja-ksiazki-szkice-o-zolnierzach-wykletych-i-wspolczesnej-polsce