Mieć świadectwo o nieagenturalności od Lecha Wałęsy, bezcenne. Minister Andrzej Milczanowski nie zdzierżył wybielania „Olina”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
lechwalesafoto.blog.pl
lechwalesafoto.blog.pl

Jozef Oleksy nie był „Olinem”, bo po pierwsze sam tak twierdził, po drugie fajnie się z nim wódkę piło (wiem tylko z westchnień jednego z miejscowych felietonistów), po trzecie ogólnie był wporzo i dowcipny niezwykle.

Śmierć człowieka jest to zjawisko działające filozoficznie na każdego poza seryjnymi mordercami. Wiadomo: o nie żyjących tylko dobrze albo wcale, ale czasami tak się zwyczajnie nie da. Szczególnie gdy chcemy spojrzeć na sprawę w kontekście całokształtu, a tym bardziej gdy stanowi ona o być albo nie być narodu.

III RP okazała się wymarzonym systemem dla wszelkiego rodzaju zdrajców, donosicieli i wszelkiego rodzaju agentury. Nie dość, że nie ponieśli najmniejszych konsekwencji, to zostali beneficjentami tzw. wolnej Polski. A nawet zaliczono ich do najlepszego towarzystwa i obsiedli najwyższe funkcje w państwie.

Nie jest moim zamierzeniem ocenianie życia Józefa Oleksego, od tego jest Stwórca. Ot, tak akurat nawinął się jako aktualny przypadek.

Wiemy, że w Polsce jest coś nie tak, ale nie wiemy do końca dlaczego. Czujemy podświadomie, że dzieją się rzeczy zupełnie dla nas niekorzystne, ale może to przypadek, może tak wyszło w ogólnym bałaganie. Z tym, że jakoś dziwnie te zbiegi okoliczności są przeważnie po myśli Rosjan, Niemców, czy Luksemburczyków (chłe, chłe, chłe Luksemburczyków). A dla nas jako Polaków zwyczajnie niebezpieczne.

Tak się jakoś potoczyło, że jesteśmy uzależnieni energetycznie od Rosji. I ceny gazu mamy najwyższe w Europie. A teraz okazuje się, że wszędzie wydobycie węgla jest opłacalne, tylko u nas kopalnie to taka sama kula u nogi jak te stocznie.

Ani z gazem łupkowym nie wyszło, ani gazoportu w Świnoujściu nie udaje się ukończyć. A do tego polską chemię, dumę międzywojnia (temat mi bliski po niewykonywanej profesji) przetracamy na rzecz Rosjan.

No tak się składa, co poradzić.

A może to jednak nie samo się grzmi, nie samo się błyska, tylko nigdy nie ujawniona siatka wpływów rosyjskich stworzona za PRL, i poprawiona w III RP, hasa sobie w najlepsze. I czy to szantażem, czy zastraszeniem czy przekupstwem Rosja pilnuje własnego status quo. Między innymi obsadzając swoich agentów na najwyższych stanowiskach w państwie.

I tu jedna uwaga. Taki agent, żeby był skuteczny musi być inteligentny, wykształcony, rubaszny, wesoły, dowcipny, towarzyski, mieć powodzenie u kobiet. Taka robota.

Wikipedia podaje.

22 grudnia 2004 sąd lustracyjny pierwszej instancji orzekł, że Józef Oleksy, wbrew swojemu oświadczeniu, był w latach 1970–1978 tajnym współpracownikiem Agenturalnego Wywiadu Operacyjnego

Wiadomo, że z tego typu działalności raczej się łatwo nie wychodzi.

To że Józef Oleksy był postacią barwną i być może niezwykle sympatyczną, nie jest żadnym dowodem na nic.

Ponoć będąc I sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Białej Podlaskiej przesunął obchody 22 lipca na 23, bo miał imieniny   jakieś ważnego znajomego.

Na kortach na Sadybie, na Jodłowej gdzie grywał Ałganow nie bywał, co też nie zaświadcza, że się z nim nie kontaktował.

Był typowym karierowiczem aparatu komunistycznego, a jego powiązania, jak wielu jemu podobnych, nigdy do końca nie zostały prześwietlone w III RP.

To że obsmarował swoich kumpli biesiadując  z Aleksandrem Gudzowatym nie jest żadnym atutem.

Dlatego jeśli Andrzej Milczanowski ostentacyjnie odwraca się od Lecha Wałęsy, gdy ten próbuje bronić dobrego imienia Józefa Oleksego, to jest to poważny sygnał, że sprawa nie jest całkiem czysta.

A pochowek w Alei Zasłużonych obok Jaruzelskiego, jest być może świadectwem upadku naszego państwa nie potrafiącego uczciwie osądzić kto jest bohaterem, a kto tylko sprytnym lawirantem.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych