Wizyta duszpasterska

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. sxc.hu
Fot. sxc.hu

Długo zastanawiałam się jakimi słowami zacząć ten felieton. Może powinnam zacytować staropolskie „Gość w dom, Bóg w dom”, a może raczej biblijne „Nie zapominajcie o gościnności; dzięki niej bowiem niektórzy, nieświadomi tego, gościli aniołów”.

Chcę napisać parę słów o corocznej wizycie duszpasterskiej księdza w naszym domu czyli o Kolędzie. Te odwiedziny, które obecnie niektórzy z nas wyśmiewają, negują czy oceniają jako chęć wyłudzenia datków mają bardzo stara historię .W starożytnym Rzymie odwiedzano się w styczniowe kalendy (callandae), zaczynające nowy rok. Wiadomo także, że wyraz „kolęda”, który do Polski dotarł za pośrednictwem Czechów, oznaczał pierwotnie pieśń noworoczną, śpiewaną podczas odwiedzania z tej okazji wiejskich gospodarzy. Kościół przejął i schrystianizował ludowe zwyczaje, łącząc je z błogosławieństwem domów w uroczystość Trzech Króli. A że nie dałoby się tego dnia odwiedzić wszystkich, wizyta rozłożyła się na czas poświąteczny. Tradycyjnie rozumiane i wypisywane na drzwiach naszych domów poświęconą kredą litery K+M+B nie są skrótem od imion Trzech Króli, którzy odwiedzili narodzonego w betlejemskiej szopce Pana Jazusa, ale oznaczają Christus mansionem benedicat (Chrystus Mieszkanie Błogosławi).

Może te historyczne wyjaśnienia troszkę przybliżą nam prawdziwy cel Kolędy, ale jeśli ktoś woli jest też pewne współczesne wyjaśnienie. I nie chodzi mi tu o jakieś dowcipne związki z historyjką w której młody wikary mówi do proboszcza:

O , widzę, że ma ksiądz nowe buty. Zamszowe? Nie - odpowiada proboszcz. Za swoje

Ludzie lubią dowcipkować, dyskutować i spierać się nad celowością Kolędy. A Kodeks Prawa Kanonicznego mówi wyraźnie( kan. 529 § 1):

Pragnąc dobrze wypełnić funkcję pasterza, proboszcz powinien starać się poznać wiernych powierzonych jego pieczy. Winien zatem nawiedzać rodziny, uczestnicząc w troskach wiernych, zwłaszcza niepokojach i smutku oraz umacniając ich w Panu, jak również - jeżeli w czymś nie domagają - roztropnie ich korygując.

Nie wiem jakie macie doświadczenia związane z wizytą księdza w waszym domu. Ja, dla siebie i swojej rodziny, odkryłam ją dopiero po przeprowadzce na wieś. Dopiero tu zobaczyłam ludzi, którzy przez szacunek dla wizyty duszpasterza, jeśli wypadnie taka konieczność, nie idą tego dnia do pracy, dzieci nie idą do szkoły, dom jest uroczyście przygotowywany, a cała rodzina oczekuje na najważniejszego tego dnia gościa. Gospodarze (co roku kto inny) wożą księdza od domu do domu. Wraz z proboszczem w gościnę przychodzi organista prowadzący wspólny śpiew, ministranci i kierowca ich przywożący. Powstaje prawdziwe zgromadzenie, które razem się modli i śpiewa. Później rodzina zostaje sam na sam z księdzem, który nigdzie się nie spieszy, ma czas porozmawiać, wysłuchać problemów czy wątpliwości, a nawet uwag. Nie jest to kilkuminutowa wizyta kurtuazyjna lub taka dla porządku, bo tak przewiduje kodeks. To naprawdę serdeczne spotkanie połączone z błogosławieństwem domu.

Rozumiem ,że w mieście jest dużo trudniej. Ale i tu można księdza przyjąć gościnnie i z uszanowaniem. Mam kilku znajomych księży i wiem,że dla nich, szczególnie dla młodszych, wchodzenie do kolejnych mieszkań bywa trudne. Nie każdy z nich ma łatwość nawiązywania kontaktów, każdy za to wie jaki obecnie jest stosunek sporej grupy osób do stanu kapłańskiego i kościoła. Jeżeli możecie okażcie im serdeczność, przełamcie lody, a tym samym umocnijcie w niełatwym powołaniu. Jeśli coś wam się nie podoba miejcie odwagę wejść w dyskusję i wysłuchać drugiej strony. A jeżeli druga strona jest oschła, zamknięta i niegrzeczna? Otoczcie ją modlitwą i wybaczcie, bo przecież i o pojednanie chodzi w Kolędzie.

I jeszcze o pieniądzach. Jeśli chcecie coś ofiarować z czystą intencja, a nie bo tak wypada to dajcie. Jeśli nie, bo nie macie lub nie chcecie - to tego nie róbcie. Lepiej jest stanąć w prawdzie niż obgadywać i plotkować. Zresztą, z mego doświadczenia wynika, że ci co zajmują się obliczaniem, ile to ksiądz "wyrwał" grosza na Kolędzie albo wcale go nie przyjmują albo w ogóle nie są we wspólnocie Kościoła. W niektórych diecezjach księża zresztą z ambon proszą, aby „kopertowy” datek wrzucić na tacę, albo przeznaczyć na jakąś celową zbiórkę w Kościele.

Oby tegoroczna wizyta duszpasterska była wyrazem jedności w naszych parafiach i przyniosła każdemu z nas prawdziwe błogosławieństwo.

Dagmara Kamińska

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych