Lektura autobiografii Małgorzaty Tusk "Między nami" przynosi kolejne "smaczki".
Żona premiera opisuje, że po urodzeniu syna Michała (31 l.), wpadła w depresję poporodową. Wówczas nie wiedziała jednak, że istnieje coś takiego jak "baby blues".
Małgorzata Tusk, gdy tylko mogła wymykała się z domu. Pewnego razu poszła do kina, a synka zostawiła pod opieką męża i jego przyjaciela Wojtka, którzy zajęci byli pisaniem tekstów dla podziemia.
Pani Małgorzata zapamięta ten dzień do końca życia.
Wracam z kina, w domu cisza, dziecka nie słychać, oni nadal piszą, zadowoleni. Wchodzę do pokoju małego, a tam wszystko jest czerwone. Michałek, siatka łóżeczka, poduszka, kołderka. Boże jak ja się przeraziłam -
pisze Tusk.
Okazało się, że sprawcą zamieszania były... truskawki.
A oni po prostu wpadli na pomysł, że wsadzą mu do łóżeczka miskę truskawek, które Michałek uwielbiał. Dziecko dostało lekcję smaku, a przy tym było rzeczywiście bardzo grzeczne - nie przeszkadzało tatusiowi ani wujkowi. Truskawki nie tylko mu smakowały, ale okazały się świetnym towarem artystycznym. Michał rozgniatał je cichutko, bardzo zadowolony: na sobie, na pościeli i ścianie - gdzie tylko się dało. Donek był dumny, że ta bezstresowa metoda okazała się tak skuteczna. Ale ja musiałam umyć uświnione zmiażdżonymi truskawkami dziecko i łóżeczko -
czytamy w "Między nami".
Widać, że już lata temu premier do perfekcji opanował korzystanie z tematów zastępczych. Kiedyś były truskawki, a dziś kolejne medialne wrzutki. Byle tylko było co ugniatać.
Maciej Gąsiorowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/82253-donka-sposoby-na-wychowanie