Michelle Pfeiffer przyznała się, że u progu swojej kariery w Hollywood trafiła do sekty, której członkowie praktykowali breatharianizm. Oznacza to, że nie tylko nie mogli spożywać posiłków, ale także wody!
Amerykańska aktorka opowiada, że mentorzy nazywali siebie „trenerami osobowości”.
Nalegali, byśmy zrezygnowali z jedzenia, wierząc, że tylko w ten sposób osiągniemy najwyższy stan samoświadomości. Dodatkowo podsuwali nam hantle do ćwiczeń-
wspomina.
Oczywiście aktorka była zobligowana nie tylko do stosowania wycieńczających jej organizm praktyk, ale także do przekazywania znacznej części swoich honorariów.
„Nie mieszkałam w siedzibie głównej, ale często tam bywałam. Każda wizyta sporo mnie kosztowała, w sensie finansowym rzecz jasna.
Michelle Pfeiffer długo nie zdawała sobie sprawy z tego, że wpadła w szpony niebezpiecznej sekty. Dopiero ówczesny mąż Peteror Horton pozwolił jej przejrzeć na oczy.
Poznaliśmy byłego członka kościoła Moona, który opowiedział nam o technikach manipulacji i wtedy zrozumiałam, że sama też zostałam im poddana-
dodaje.
Jednak to jak 55-letnia gwiazda Hollywood wydostała się z sekty pozostaje tajemnicą.
AC/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/80917-michelle-pfeiffer-byla-w-sekcie