Powiało Bareją: 16 miliardów na waciki

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Facebook
Fot. Facebook

Co to jest 16 mld zł więcej deficytu? – mógłby powiedzieć minister finansów Jacek Rostowski. W stosunku do zapisanych w ustawie budżetowej 35 mld zł to jest nawet 45,714 proc.

Ale na podwyższenie deficytu trzeba patrzeć po gospodarsku. I wtedy te 16 mld zł więcej wygląda zupełnie inaczej, czyli po prostu lepiej. Wszystko wskazuje bowiem na to, że Jacek Rostowski jest bardzo zdolnym uczniem wybitnego ekonomisty, tylko dla niepoznaki pełniącego funkcję kierownika warsztatu samochodowego w filmie Stanisława Barei „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?”. Ten wybitny ekonomista, grany przez Kazimierza Kaczora, nawet w najtrudniejszej sytuacji potrafił znaleźć optymistyczne rozwiązanie. Tego wybitnego ekonomistę zaczepił w warsztacie namolny i nieokrzesany klient, z pretensjami, że on długo czeka na naprawę auta, a taki dyrektor Tadeusz Krzakoski (grany przez Krzysztofa Kowalewskiego) wszystko ma od ręki. Oto ta scena:

„Klient: Panie kierowniku, ja już czekam cały miesiąc! Kierownik warsztatu: Pan siada, sekundę… Miesiąc, mówi pan?! Klient: Noo! Kierownik: No i już nieprawda, bo nie miesiąc, a 37 dni kalendarzowych. Klient: Więc już więcej! Kierownik: Więc już się pan mija z prawdą, prawda? Noo. 37 dni… no skoro pan tyle czeka, to może pan poczekać jeszcze jeden dzień. Klient: Ja mam czekać jeszcze jeden dzień, a ten pan dopiero…! Kierownik: Nie, chwileczkę, niech pan siada. Pan jest moim gościem na razie, ja mówię. Samochód tego pana przywieziono dzisiaj rano, 8 godzin temu. Czyli że dla niego jeden dzień czekania dłużej to jest 300 % więcej czasu. Klient: Ale… Kierownik: Jest czy nie jest? Klient: No jest. Kierownik: No, jest. A dla pana, skoro pan czekasz 37 dni, to jeden dzień więcej to będzie… yyy… No kochany, no jakby nie liczyć no… No jakby nie liczyć… To dla pana jeden dzień jest niecałe 3, dokładnie 2 koma 702. No to na stratę 2 koma 7 no, to jeszcze możemy sobie pozwolić, ale, żeby stracić 300 % czasu… ho, ho, kochany, co to, to nie – my na czas musimy patrzeć po gospodarsku!”

A teraz popatrzmy na dodatkowe 16 mld zł deficytu oczami kierownika warsztatu samochodowego, czyli dla Jacka Rostowskiego absolutnego mistrza i guru. 8 mld zł cięć w budżecie możemy pominąć, bo to suma niegodna zawracania głowy wybitnemu ekonomiście, operującemu setkami miliardów. I z tego nowego punktu widzenia 16 mld zł to zaledwie 4 koma 571 procent tego, co Jacek Rostowski w imieniu polskiego budżetu pożyczył po objęciu władzy przez rząd Donalda. Te pożyczone 350 mld zł to 2187,5 procent marnych 16 mld zł, o które Rostowski chce teraz powiększyć deficyt. Co oznacza, że to po prostu suma niewarta zawracania głowy. Jeszcze optymistyczniej wypada porównanie 16 mld zł z 870 mld polskiego długu publicznego. Bo z perspektywy wybitnego ekonomisty z warsztatu samochodowego te 16 mld to zaledwie 1 koma 839 procent całego długu, czyli właściwie nic. I z takiej optymistycznej perspektywy nie ma w ogóle powodu, by rozdzierać szaty. 16 mld zł przy 870 mld to drobne na waciki. Na te 16 mld zł trzeba zatem patrzeć po gospodarsku. A po gospodarsku 1 koma 839 procent, a nawet 4 koma 571 procent to coś, na co możemy sobie pozwolić. Nie moglibyśmy sobie natomiast pozwolić na podwojenie długu publicznego, czyli na deficyt większy aż o 5437,5 procent od głupich 16 mld zł. Po prostu musimy myśleć po gospodarsku.

Stanisław Janecki

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych