Chałowy finał "Bitwy o chłam"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. screenshot TVN
Fot. screenshot TVN

Wczoraj przy fanfarach i drżącym głosie Kingi Rusin odbył się finał niezbyt popularnego programu "Bitwa o dom". Zwycięska rodzina nie wygrała jednak domu, tylko 3-pokojowe mieszkanie...w Ożarowie.

Było wszytko: ludzie spędzeni na osiedle wybudowane w środku pola, pani "biała rękawiczka" o głosie Himilsbacha, podniosła muzyka i Kinga Rusin, kompromitująca się prawie przy każdym zdaniu.

Na szczęście zaczynam oglądać dość późno, bo przypadkowo trafiam na TVN; od razu widzę, że dzieje się coś "ważnego".

Trzy szczęśliwe pary stoją nad szkatułkami, a nad parami, niczym miecz Demoklesa - Kinga Rusin ze swoimi i głupimi pytaniami; w rogu ekranu oznaczenie "na żywo".

Atmosfera jest podniosła mimo, że w tle widnieje nie piękny pałac, nie willa, nawet nie bliźniak, który też można by nazwać "domem" i o niego się bić. Zamiast nich nad zgromadzonymi w TVN klakierami góruje kolejny nowo wybudowany kompleks mieszkaniówek w stanie deweloperskim z metrem za 8 tysi, godzinę drogi od Warszawy; deweloperzy starają się, by krajobraz był pełny takich prostopadłościanów, a mieszkania były puste.

Scenariusz reality-programu, którego finału doświadczam, polega właśnie na zapełnieniu tych klit ze smakiem i na koszt sponsnora - sieci sklepów z dywanami i klepką. Tej ostatniej najwyraźniej brakuje prowadzącej "galę" finałową, mieszkającej na pewno w wielkim domu, pani Rusin.

Czy chcielibyście, by w szkatułce był kluczyk? (nagroda główna symbolizująca klucze do własnego M - przyp. aut.) -

pyta przy niepokojącej muzyce pierwszą rodzinę, która od kwietnia babra się w farbie i kaleczy o tapety, wysłuchując chrypiącej krytyki "konfekcyjnej pani domu", szorstkich poleceń rodem z baru z sajgonkami i komentarzy nieznanego pana z "odjechanymi" tatuażami o nazwisku znanego plakacisty (przypadek?).

Tak, byłoby to zwieńczenie naszej ciężkiej pracy... odpowiada trzeźwo uczestnik programu, który do rywalizacji przystąpił z córką.

Czy chcielibyście, by w szkatułce był kluczyk?

zadaje pytanie "profesjonalna" Rusin drugiej parze finałowej.

To byłoby spełnienie naszych marzeń.

Wiadomo! - to słowo jednak nie pada. Żona drugiego "pana domu" jest dyplomatyczna i szczera.

Nie przytoczę pytania, które Kinga Rusin kieruje do 3. pary finałowej, bo nie chcę dzielić się "deja vu', którego sam doświadczam.

Czas na ogłoszenie wyników. Patetyczna muzyka rodem z ceremonii koronacyjnej następcy tronu zostaje podgłośniona. Emocje sięgają zenitu, a przynajmniej 5 piętra bloku, który przez kilka miesięcy stanowił plan programu.

Zwycięzcami pierwszej edycji programu "Bitwa o dom" zostają....

W powietrzu czuć zapach tynku i skupienie, ale Rusin koncertowo psuje atmosferę.

...zostająąą... otwórzcie szkatułki...

Co? Nie ma nikogo o takim nazwisku wśród finalistów. Aha, Rusin chce, by finaliści otworzyli te pudełka stojące przed nimi..

..otwórzcie szkatułki teraz ...

zgodnie ze swoim przyzwyczajeniem, szybko powtarza polecenie pani Kinga, po czym wykrzykuje nazwisko zwycięzców (Piotr i Roksana Gogolewscy)

Radość, łzy, szeroki plan.

Zwycięzcy padają sobie w ramiona, dołącza rodzina (będzie gdzie się przekimać), a Kinga Rusin swoje:

Właśnie tak się cieszą...ich życia zmieniają się o 360 stopni...

Czyli wracają do tego samego punktu? Nie, tylko nie to. Tyle pracy włożyli, wysłuchali tyle obelg od "wszystkowiedzących" jurorów...

..180 stopni..!

...natychmiast poprawia się Rusin, zapewne po komendzie ze słuchawki; na szczęście ktoś w reżyserce, może nie wie jakie buty są na topie w to lato, ale podstawy geometrii zna..

Kinga Rusin o dziwnym nerwowym śmiechu dała popis bezsensownych komentarzy i wpadek

Na plan zostaje zaproszony prezes fundatora nagrody głównej, by wręczyć klucze do 3-pokojowego mieszkania gdzieś za Ożarowem, czyli zdaniem, mówiącego lekko z amerykańskim akcentem szefa JW Construction:

...na granicy Warszawy.

Dzięki za lekcję topografii. Może za 100 lat tak będzie, Warszawa konsekwentnie się rozrasta.

Opalony prezes dodaje również, coś, z czego potem musi się tłumaczyć:

...do tego...zroobymy..taky sponsoring, że pozostałe pary finałowe też będą mogły zamieszkać w tych mieszkaniach...taki sponsoring zrobimy.

Pary, którym się nie poszczęściło wyraźnie są w szoku i po ich przypadkowo złapanej przez kamerę reakcji widać, że nie dowierzają i mają rację.

Dopytany przez wciąż-chichoczącą i szukającą, na polecenie słuchawki, sensacji Rusin o danie mieszkań również przegranym, sponsor spieszy wytłumaczyć, choć sam chyba nie rozumie.

Tego nie powiedziałem...

Atmosfera robi się coraz bardziej żenująca. To moment z cyklu tych, w których widzowi jest głupio za to, co widzi na ekranie (a takich sytuacji nie brakuje w tv).

Reżyser łapie się pewnie za głowę, a prezes firmy deweloperskiej, której bloki powstają jak grzyby atomowe po ataku, gubi się dalej:

...powiedziałem, że zrobimy taki sponsoring, że te rodziny też będą mogły zamieszkać ...

Nadal niejasne, ale wiadomo - jak nie wiadomo o co chodzi, to na pewno nie chodzi o uczestników.

Ci dostają jeszcze czeki a la plan Marshall'a, czyli masz tu 20 tysięcy, ale musisz je wydać na firanki i fugę w naszym sklepie.

Finał zrobiony z pompą na miarę wygrania przez laureatów kluczy do penthouse'a w apartamentowcu w Miami czas kończyć...Wstydu oszczędź. Nie oszczędzili...

Paweł Korsun

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych