Kora, wokalistka zespołu Manaam udzieliła szczerego wywiadu, w którym otwarcie mówi o momencie, w którym była na granicy życia i śmierci, o tym jak nie chciała już żyć, o swojej agresji w cierpieniu. Ale także o wielkim sercu jej partnera Kamila Sipowicza, który cały czas walczy o wokalistkę.
Kora na raka jajnika choruje od prawie czterech lat. W mediach walczyła o prawo do nowoczesnych terapii nie tylko dla siebie, ale również dla innych pacjentek. Podkreślała jak bardzo te leki są kosztowne i jak wielu ludzi jest skazanych na śmierć, bo nie ma pieniędzy na leczenie. Po jej apelach minister zdrowia Konstanty Radziwiłł lek Olaparib wpisał na listę refundowanych preparatów. Za co zresztą Kora publicznie dziękowała ministrowi.
Dziś Kora mieszka za Warszawą. Na Roztoczu. To właśnie tam już od kilku miesięcy artystka regeneruje się i stara wyrzucić z pamięci traumatyczne wspomnienia o walce z rakiem. A było ciężko.
Kamilek trzy razy uratował mi życie, bo wezwał pogotowie i dzięki temu żyję. Na przekór jemu! Bo ja tego nie chciałam, tylko on. Z mojej strony była nieprawdopodobna agresja. A umierałam. Lekarz przyjeżdżał i mówił „agonia”. Trzy razy!
– mówi Kora w wywiadzie dla „Uwagi”.
Artystka każdego dnia łyka aż 16 tabletek i znosi to leczenie bardzo dobrze. Co zabrała jej choroba?
Urodę. Ona wyniszczyła mnie fizycznie, ale na pewno nie duchowo, intelektualnie i energetycznie!
– podkreśla Kora.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/307294-poruszajace-wyznanie-kory-lekarz-przyjezdzal-i-stwierdzal-agonie-trzy-razy