Szkolny kolega Leszczyńskiego o przyczynach jego śmierci: "Powoli wsiąkał w tzw. warszawkę, świat imprez, alkoholu, narkotyków"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot.youtube.pl
fot.youtube.pl

Znajomi i przyjaciele Roberta Leszczyńskiego nie mogą się pogodzić z jego śmiercią. Z ich opowieści wyłania się obraz miłego i uczynnego człowieka, którego zniszczyło złe towarzystwo.

Niestety, przyjazd do stolicy źle na niego wpłynął. Robert wpadł w tzw. złe towarzystwo, w którym alkohol i narkotyki były na porządku dziennym. Ta śmierć była i nadal jest dla mnie szokiem

—opowiadał w rozmowie z „Super Expressem” Jarosław Bagieński - przyjaciel dziennikarza ze szkolnych lat.

Robert i Jarosław dorastali w Olecku. Mężczyźni przyjaźnili się nawet po przeprowadzce dziennikarza do Warszawy. Znali się od dzieciństwa.

Jeździliśmy razem na wszystkie kolonie. W VI klasie podstawówki trafiliśmy do jednej klasy. Było oczywiste, że siedzieliśmy w ławce razem

—opowiada szkolny kolega Leszczyńskiego.

Jarosław Bagieński opowiada, że przyszły dziennikarz zawsze był skłonny dzielić się z przyjaciółmi wszystkim, co miał.

Pamiętam taką historię: zimą lubiliśmy zjeżdżać na butach z górki. Niestety, moje buty średnio się do tego nadawały. Robert wpadł na pomysł, że pójdziemy do niego do domu i weźmiemy buty jego siostry Doroty. Na szczęście pasowały i mogliśmy kontynuować zabawę. Takich historii było więcej!

—czytamy w Super Expressie wspomnienia Bagieńskiego.

Po skończeniu Technikum Elektrycznego w Giżycku Robert Leszczyński przeprowadził się do Warszawy i z czasem został popularnym dziennikarzem.

Zaczął pracować w gazetach, w telewizji. Powoli wsiąkał w tzw. warszawkę, świat imprez, alkoholu, narkotyków. To go zmieniło

—podsumował szkolny kolega.

Matka Roberta Leszczyńskiego prosi o modlitwę za syna. „Przepraszam wszystkich za niego! To było dobre dziecko”

ann/”Super Express”

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych