Amerykańska gospodarka od piątku żyje krachem Silicon Valley Bank – szesnastego co do wielkości banku w Stanach Zjednoczonych. To trzecie największe bankructwo w historii USA i najpoważniejszy upadek w sektorze bankowym od 2008 roku. Eksperci analizując wydarzenie, które wstrząsnęło nowojorską giełdą, koncentrują się głównie na czysto finansowym aspekcie tego zjawiska, nie zauważając szerszego kontekstu.
Od tych głosów wyraźnie odbiega komentarz Viveka Ramaswamy’ego, amerykańskiego przedsiębiorcy i polityka pochodzenia hinduskiego. Powszechnie uważa się go za wschodzącą gwiazdę obozu republikanów, celnie punktującą szaleństwa politycznej poprawności. Z drugiej strony ma doświadczenie biznesowe, ponieważ założył najpierw własną firmę farmaceutyczną, a następnie fundusz inwestycyjny, przyciągając m.in. kapitał takich postaci, jak Peter Thiel czy J. D. Vance.
Banki z misją
Ramaswamy zwraca uwagę, że tradycyjną rolą banku jest przede wszystkim zarabianie pieniędzy dla klientów, którzy powierzyli mu swoje oszczędności. Dlatego bankierzy starają się inwestować w projekty, które mają szansę na sukces komercyjny. Co zaś sprawia, że projekt odnosi sukces? To, że znajduje dostatecznie dużą liczbę odbiorców, by wypracować zysk. Jego zyskowność jest więc nierozerwalnie związana z użytecznością społeczną.
W tym kontekście Ramaswamy alarmuje, że dziś wiele banków zaczyna kierować się innymi zasadami: nie względami komercyjnymi, lecz wskaźnikami ESG – Environmental (Środowisko), Social Responsibility (Społeczna odpowiedzialność), Corporate Governance (Ład korporacyjny). W związku z tym, podejmując decyzję o inwestowaniu pieniędzy swoich klientów, w mniejszym stopniu koncentrują się na komercyjności projektu, a w większym na takich kwestiach, jak polityka klimatyczna, zrównoważony rozwój, promowanie różnorodności etc.
Światowy champion ESG
Nieszczęsny Bank Doliny Krzemowej swoją markę budował właśnie na pozycjonowaniu się jako bank nowej generacji, kierujący się najwyższymi standardami ESG. Chwalił się, że zatrudnia aż osiem zespołów, które zajmują się analizą rynkową uwzględniającą zmiany klimatyczne, zrównoważony rozwój czy promowanie różnorodności. Pół roku temu ogłosił, iż zainwestuje aż 5 miliardów dolarów w projekty, które spełniać będą wyśrubowane normy w tych obszarach. Nic więc dziwnego, że powierzali mu swoje pieniądze głównie ludzie, którym bliska była walka z globalnym ociepleniem czy realizacja postulatów LGBT. W dniu, gdy bank ogłosił bankructwo, jego straty wyniosły 1,8 miliarda dolarów.
Można zapytać: gdzie w tym czasie była dyrektor ds. zarządzania ryzykiem w Silicon Valley Bank? Jay Ersapah – bo o niej mowa – na swym profilu internetowym chwali się, że jest „kolorową osobą queer” i wspiera szereg inicjatyw LGBT+, w tym kampanie promujące mniejszości seksualne. W jednym z rankingów wymieniona została w pierwszej setce najbardziej wpływowych liderów ruchu LGBT+ na świecie. W przygotowanej przez bank prezentacji filmowej mówi, że jest dumna, iż jej pracodawca pożycza pieniądze różnym mniejszościom. W sumie właściwa osoba na właściwym miejscu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/638197-dlaczego-upadl-najbardziej-poprawny-politycznie-bank-w-usa