Gdy polscy twórcy gier dopiero raczkowali, ukraińska branża gamingowa już była potęgą. Programiści pracujący w maleńkich mieszkaniach w posowieckich blokach z wielkiej płyty i sprzedający swoje produkcje na bazarach tworzyli porywające, wirtualne światy.
Siergiej Grigorowicz miał jedno marzenie – zostać zatrudnionym w legendarnym, amerykańskim studiu Blizzard. Były tylko dwa dość poważne problemy w realizacji tego marzenia: miał 16 lat i mieszkał na Ukrainie. To były lata 90. i kalifornijskie studio Blizzard było u szczytu potęgi. Dopiero co wyszła kultowa i odmieniająca gaming gra „Diablo”; studio zaprezentowało też kolejną przełomową produkcję – „Warcraft II”. Każdy gracz albo produkcje Blizzarda znał, albo przynajmniej o nich słyszał. Pirackie płyty z „Warcraftami” dotarły i na Ukrainę.…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 5,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/596417-gaming-pod-bombami