W zamierzchłych czasach epoki lodowcowej tereny Europy zamieszkiwały osobliwe zwierzęta. Ich nazwy przywołują nieokreślone wspomnienie świata pierwotnego i dzikiego, bezkresnych surowych przestrzeni, w których osady ludzkie stanowiły wątłe i ciągle zagrożone zwiastuny nadchodzącego nowego okresu w dziejach świata.
Człowiek daleki był od obecnej pozycji dominującego gatunku, a każde zakłócenie naturalnego porządku rzeczy, kaprys pogody czy gwałtowniejsze zjawisko przyrodnicze mogło na setki lub tysiące lat przerwać dzieje rodzaju ludzkiego w tej części świata. Świata, którym władały mamuty, nosorożce włochate, niedźwiedzie jaskiniowe i tarpany.
Gdy spojrzymy na te czasy z perspektywy historii człowieka jako gatunku, być może uda nam się zrozumieć uczucie, jakie musiało stale towarzyszyć członkom niewielkich grup łowców. Uczucie bezkresności świata, w którym dopiero powstawały nasze najdawniejsze mity, w którym tak naprawdę nic się jeszcze nie zaczęło, a wszystko było
dopiero przed nami.
Ludzie tej pradawnej epoki byli zafascynowani otaczającą ich przyrodą, w szczególności zwierzętami, które stanowiły podstawę ich wyżywienia, a jednocześnie budziły podziw nieosiągalnymi dla człowieka umiejętnościami. Na malowidłach z tych czasów najczęściej pojawiał się koń. Jeden z badaczy historii koni, związany z Uniwersytetem Jagiellońskim, dr Edward Skorkowski, pisał: „Ręka człowieka kultury magdaleńskiej utrwaliła nam w grotach południowej Francji i północnej Hiszpanii wizerunki zwierząt, między którymi konie zajmują pierwsze miejsce”. Historia koni jest historią niezwykłą i intrygującą. Ich ewolucja rozpoczęła się w Ameryce Północnej, skąd przedostawały się do Eurazji. Pod koniec epoki lodowcowej całkowicie jednak wyginęły w swojej ojczyźnie. Do Ameryki Północnej powróciły dopiero w XV w. wraz z hiszpańskimi konkwistadorami. Stada końskich uciekinierów dały wtedy początek mustangom.
Na stepach Azji do dziś żyją jeszcze niezwykle rzadkie konie Przewalskiego, lecz badacze toczą nierozstrzygnięty dotychczas spór, który z dwóch gatunków – koń Przewalskiego Equus przewalskii czy tarpan Equus gmelini – jest dzikim koniem czystej krwi i przodkiem koni domowych. Ze względu na odległe czasy i burzliwą historię kontynentu eurazjatyckiego w ciągu ostatnich tysięcy lat, trudno jak na razie ostatecznie zawyrokować, który z gatunków dał początek wszystkim obecnie istniejącym rasom tych zwierząt, m.in. arabskiej. W literaturze przedmiotu można natknąć się na twierdzenia, że zamieszkiwane przez konie Przewalskiego stepy oraz półpustynie Mongolii i Chin od dawna przemierzane były przez koczowników, wykorzystujących konie jako środek transportu. W związku z powyższym część hipologów uważa, że w takich okolicznościach przeżycie dzikich koni czystej krwi nie byłoby możliwe, a konie Przewalskiego po prostu wtórnie zdziczały. Inni podobne wątpliwości mają w stosunku do tarpanów. Chociaż trudno w to uwierzyć, ostatnie tarpany – epigoni epoki lodowcowej, których stada żyły niegdyś w plejstoceńskiej Europie – zamieszkiwały tereny dzisiejszej Polski i Ukrainy jeszcze w XIX w. Być może były to ostatnie dzikie konie na świecie. W „Ogniem i mieczem” znajduje się interesujący z punktu widzenia historii tarpanów opis naddnieprzańskiego państwa Wiśniowieckich: „Nad brzegami Suły szumiały ogromne, prawie stopą ludzką nie dotykane lasy […]. W tych borach i bagniskach znajdował łatwy przytułek zwierz wszelkiego rodzaju, w najgłębszych mrokach leśnych żyła moc niezmierna turów brodatych, niedźwiedzi i dzikich świń, a obok nich liczna szara gawiedź wilków, rysiów, kun, stada sarn i kraśnych suhaków; w bagniskach i w łachach rzecznych bobry zakładały swoje żeremia […]. Na wysokich, suchych stepach bujały stada koni dzikich o kudłatych głowach i krwawych oczach”. Tarpany stanowiły przyrodniczą osobliwość już w średniowieczu, ale ze względu na polowania dla skór i mięsa oraz kurczenie się przestrzeni życiowej, wkrótce znalazły się na granicy wymarcia. Jednocześnie u ludzi rodziła się świadomość utraty czegoś wartościowego. XVI-wieczny Statut Litewski za zabicie tarpana przewidywał nawet karę śmierci. Największym zagrożeniem dla dzikich tarpanów było wyłapywanie i krzyżowanie z końmi domowymi. Przy niskim wzroście, dochodzącym do 1,35 m w kłębie, niewiele większe od kucyka tarpany odznaczały się niezwykłą siłą. Były również bardzo odporne na trudne warunki klimatyczne i mało wymagające, jeżeli chodzi o paszę, czyli posiadały cechy cenione w gospodarstwie. Nadzwyczajna odporność, która umożliwiła temu gatunkowi przeżycie w najtrudniejszych warunkach epoki zlodowaceń, w świecie cywilizacji ludzkiej paradoksalnie stała się przyczyną jego zaniku. W zapiskach z XVIII i XIX w. znajdują się ciekawe charakterystyki tarpanów, opisujące konie trzymane w zwierzyńcach magnatów świadomych konieczności ochrony rzadkich stworzeń: „Postać ich mała, jak koni włościańskich, lecz osiadłe, krępe i z grubą, lecz gładką nogą, siły wielkiej, sierści jednakowej karo-myszatej. [...] podobne do domowych, lecz koloru myszatego, z ciemną pręgą przez grzbiet, z ciemną grzywą i ogonem. […] trudno wyrazić, jak były gwałtowne, gdy ktoś usiłował je dosiąść”.
Ostatnie dzikie konie leśne, pochodzące z białowieskich ostępów, w połowie XVIII w. umieszczono w zwierzyńcu hrabiego ordynata Zamoyskiego. Niestety, ok. roku 1806 zwierzyniec ten został zlikwidowany, a konie trafiły do okolicznych chłopów. Nieco dłużej udało się przetrwać tarpanom stepowym (niektórzy naukowcy zaprzeczają, jakoby gatunek był rozdzielony na odmianę leśną i stepową) w południowej części Ukrainy, gdzie ostatnie z nich zostały zjedzone pod koniec XIX stulecia.
W początkach XX w., kilkadziesiąt lat po wymarciu tarpanów, podjęto pierwsze próby mające na celu przywrócenie przyrodzie tego niezwykłego zwierzęcia. Nie było już wprawdzie tarpanów czystej krwi, lecz we wschodniej Polsce żyły rasy pochodzących od nich niewielkich koników. Jednym z prekursorów restytucji był prof. Tadeusz Vetulani, który wyszukując po zagrodach konie o cechach najbardziej odpowiadających tarpanom, rozpoczął hodowlę wyselekcjonowanych osobników i doprowadził do powstania rasy tzw. konika polskiego, posiadającej wyraźne przymioty swojego dzikiego przodka. Tym sposobem w przedwojennej Polsce rozpoczęła się historia rodem z „Jurassic Park”, mająca na celu odzyskanie niektórych cech wymarłego gatunku. W przeciwieństwie do pomysłów ożywienia dinozaurów, projekt ten nie był mrzonką, gdyż od momentu, kiedy ucichł tętent kopyt ostatnich tarpanów, upłynęło niewiele czasu. Żyły wszakże konie będące ich bezpośrednimi potomkami. Należy również zauważyć, że polscy przyrodnicy już wówczas odnosili sukcesy na polu ochrony gatunków skrajnie zagrożonych, gdyż to właśnie ich staraniem uratowano największego dzikiego ssaka Europy – żubra.
Niestety, plany hodowli koników polskich zostały pokrzyżowane przez II wojnę światową. Osobniki o puli cech najbardziej zbliżonych do tarpana zaginęły w Niemczech, wywiezione przez Ludwiga i Heinza Hecków. Ludwig był dyrektorem ogrodu zoologicznego w Berlinie, natomiast Heinz – w Monachium. Na drodze okrytych niesławą eksperymentów genetycznych bracia próbowali odtworzyć nie tylko tarpana, ale również tura, wymarłego przed dwustu laty przodka bydła domowego. Krzyżowanie konika polskiego z kucem szetlandzkim czy z gotlandzkim nie przybliżało do celu, jakim była restytucja tarpana (wbrew propagandzie nazistowskiej, badania Niemców zakończyły się fiaskiem). Utrudniło to jedynie oparte na naukowych podstawach starania polskie.
Kontynuację prac hodowlanych nad konikiem typu tarpan rozpoczęto w naszym kraju w latach 50. ubiegłego wieku, odszukując rozproszone przez wojnę zwierzęta. Obecnie koniki polskie utrzymywane są w zbliżonych do naturalnych warunkach rezerwatowych, m.in. w Popielnie na Mazurach, w parkach narodowych: Białowieskim i Roztoczańskim. W program ochrony tych zwierząt zaangażowały się Lasy Państwowe, prowadzące hodowlę na administrowanych przez siebie terenach.
Zapewne nie uda się powołać do życia tarpana, który otwiera „Polską Czerwoną Księgę Zwierząt”, opisującą gatunki zagrożone i już wymarłe. Prowadzone działania pozwalają jednak żywić nadzieję, że kiedyś po lasach Europy znowu będą galopować myszate koniki z ciemną pręgą na grzbiecie, przywołujące echa prahistorycznych czasów. „Koń jaki jest, każdy widzi”. Czyżby? Historia tarpana i jego potomka, konika polskiego, pokazuje, że to nie takie oczywiste.
Przemysław Barszcz, tekst ukazał się w tygodniku "Sieci" 9 (13) 4-10 marca 2013
/ Style Definitions / table.MsoNormalTable {mso-style-name:Standardowy; mso-tstyle-rowband-size:0; mso-tstyle-colband-size:0; mso-style-noshow:yes; mso-style-priority:99; mso-style-qformat:yes; mso-style-parent:""; mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt; mso-para-margin-top:0cm; mso-para-margin-right:0cm; mso-para-margin-bottom:10.0pt; mso-para-margin-left:0cm; line-height:115%; mso-pagination:widow-orphan; font-size:11.0pt; font-family:"Calibri","sans-serif"; mso-ascii-font-family:Calibri; mso-ascii-theme-font:minor-latin; mso-fareast-font-family:"Times New Roman"; mso-fareast-theme-font:minor-fareast; mso-hansi-font-family:Calibri; mso-hansi-theme-font:minor-latin;}
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/53660-fascynujaca-historia-konika-polskiego