Co Pana zdaniem można zrobić, żeby realnie poprawić sytuację LOT-u?
LOT będzie uratowany wtedy, gdy zacznie zarabiać na przewozach lotniczych. A to oznacza, że każdego roku powinien uzyskiwać nadwyżkę finansową przychodów nad sumą kosztów działalności przewozowej i odsetek od kredytów. Kluczem do sukcesu jest umiejętność dostosowywania programu przewozowego do zmieniającego się popytu i uwzględnienie poziomu stóp kredytowych . Sukces ten można uzyskać po wykonaniu ogromnej kompleksowej pracy.
Jakiej?
Takiej, która zacznie się rozpoznaniem popytu na przewozy i trendów jego zmian w przyszłości, ustaleniem siatki połączeń, dobraniem samolotów do obsługiwanych połączeń, a zakończy na zorganizowaniu własnej siatki sprzedaży biletów, zapewnieniu intensywnego wykorzystania samolotów, zapewnieniu niskich kosztów działania poprzez prowadzenie własnych działalności pomocniczych takich jak obsługa techniczna samolotów, obsługa pasażerów i cargo, produkcja posiłków na pokłady samolotów. Stałe zarabianie na przewozach jest możliwe tylko przy mądrym działaniu członków Zarządów i Rad Nadzorczych, opartym na wiedzy i doświadczeniu z zakresu transportu lotniczego. Powinno ono dopingować wewnętrzne służby linii lotniczej do ciągłego, krok po kroku, żmudnego optymalizowania działalności poprzez korygowanie siatki połączeń, modernizowanie floty samolotów, zabezpieczanie sprzedaży i przewozów poprzez odpowiednie działania marketingowe.
Były różne próby poprawy sytuacji LOT-u, pomoc publiczna, przejęcie przez dużego zagranicznego przewoźnika, nie przyniosły jednak rezultatów.
Pomoc publiczna doprowadziła do zwiększenie udziałów MSP w LOT do 99,94 proc. Nie zmienił się jednak styl nadzoru właścicielskiego i władztwa kadrowego MSP i dlatego niektórzy specjaliści transportu lotniczego przewidują, że to działanie będzie gwoździem do trumny LOT-u. Wydaje się, że potwierdza to ostatnie doświadczenie z prezesem zarządu, Sebastianem Mikoszem, który w latach 2009-2010 wypracował z działalności przewozowej około pół miliarda zł strat a jednak został powołany ponownie na to stanowisko w lutym 2013 r. dla zrestrukturyzowania firmy z wykorzystaniem finansowej pomocy publicznej. Liczenie na to, że zaangażowanie w LOT renomowanej linii lotniczej, która oprócz dostarczenia kapitału wprowadziłaby również sprawne zarządzanie i poprawiłaby sytuację polskiego przewoźnika jest złudne. Udowodniły to nieskuteczne kilkunastoletnie starania prywatyzacyjne. Przepisy pozwalają sprzedać ponad 50 % udziałów przewoźnikowi europejskiemu i nie więcej niż 49% udziałów przewoźnikowi poza europejskiemu i moim zdaniem nie będzie chętnych na takie transakcje. Żaden przewoźnik poza europejski nie chce utopić kapitału w biznes, w którym nie ma większości w akcjach. Przewoźnicy europejscy nie muszą kupować udziałów LOT aby zarabiać na przewozie polskich obywateli, gdyż ci przewoźnicy już wożą takich pasażerów w ramach tzw. otwartego nieba nad Europą.
Może warto wrócić do sprawdzonego w latach osiemdziesiątych rozwiązania, kiedy LOT był samodzielny, samorządny, samofinansujący i przynosił zyski.
Samorządność w tamtych czasach uruchomiła bardzo dużo pozytywnych zjawisk i dlatego LOT zarabiał na przewozach. Obecnie takie efekty dałoby umożliwienie rozpoczęcie działania spółce pracowniczej, powołanej przez pracowników LOT w 2011 r., a którą pracownicy musieli zawiesić z powodu zwalczania jej przez Zarząd LOT-u. Można wykorzystać rządowy program „Wsparcie prywatyzacji poprzez udzielenie poręczeń i gwarancji spółkom z udziałem pracowników i jednostek samorządu terytorialnego” stworzony w 2009 r. w Ministerstwie Gospodarki. Program ten stwarza możliwości: pozyskania inwestorów, również tych, którzy nie są zainteresowani kupnem LOT-u, dostępu do gwarancji kredytowych i tanich kredytów, w tym dofinansowanie z UE, odpłatnego leasingu pracowniczego przedsiębiorstwa lub jego części. Realizacja tego projektu wymaga rezygnacji MSP z kadrowego nadzoru nad LOT-em i przekazania sterów firmy prawdziwym specjalistom transportu lotniczego.
Nie zanosi się na taką rezygnację. MSP powołało nową radę nadzorczą, a ona powołała na prezesa LOT-u Rafała Milczarskiego – ekonomistę z wykształcenia i transportowca kolejowego z doświadczenia.
Cóż, transport lotniczy ma swoją trudną specyfikę i opanowanie jej przez nowego prezesa zajmie dużo czasu, a LOT go już nie ma. Również słyszałem wypowiedz Ministra Skarbu Państwa iż znajdzie dla LOT-u mniejszościowego inwestora kapitałowego. Moim zdaniem szanse na uratowania firmy LOT takimi sposobami, które powtarzają działania koalicji rządowej PO-PSL, są bliskie zera. Inwestor kapitałowy nie zdecyduje się na inwestowanie w LOT bo rentowność przewozów lotniczych jest poniżej stopy depozytowej i woli swój kapitał, w najgorszym przypadku, trzymać w banku.
Może w LOT zainwestują Chińczycy?
Prawdopodobieństwo takiej inwestycji oceniam na zero.
Rozmawiał Tomasz Plaskota.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Co Pana zdaniem można zrobić, żeby realnie poprawić sytuację LOT-u?
LOT będzie uratowany wtedy, gdy zacznie zarabiać na przewozach lotniczych. A to oznacza, że każdego roku powinien uzyskiwać nadwyżkę finansową przychodów nad sumą kosztów działalności przewozowej i odsetek od kredytów. Kluczem do sukcesu jest umiejętność dostosowywania programu przewozowego do zmieniającego się popytu i uwzględnienie poziomu stóp kredytowych . Sukces ten można uzyskać po wykonaniu ogromnej kompleksowej pracy.
Jakiej?
Takiej, która zacznie się rozpoznaniem popytu na przewozy i trendów jego zmian w przyszłości, ustaleniem siatki połączeń, dobraniem samolotów do obsługiwanych połączeń, a zakończy na zorganizowaniu własnej siatki sprzedaży biletów, zapewnieniu intensywnego wykorzystania samolotów, zapewnieniu niskich kosztów działania poprzez prowadzenie własnych działalności pomocniczych takich jak obsługa techniczna samolotów, obsługa pasażerów i cargo, produkcja posiłków na pokłady samolotów. Stałe zarabianie na przewozach jest możliwe tylko przy mądrym działaniu członków Zarządów i Rad Nadzorczych, opartym na wiedzy i doświadczeniu z zakresu transportu lotniczego. Powinno ono dopingować wewnętrzne służby linii lotniczej do ciągłego, krok po kroku, żmudnego optymalizowania działalności poprzez korygowanie siatki połączeń, modernizowanie floty samolotów, zabezpieczanie sprzedaży i przewozów poprzez odpowiednie działania marketingowe.
Były różne próby poprawy sytuacji LOT-u, pomoc publiczna, przejęcie przez dużego zagranicznego przewoźnika, nie przyniosły jednak rezultatów.
Pomoc publiczna doprowadziła do zwiększenie udziałów MSP w LOT do 99,94 proc. Nie zmienił się jednak styl nadzoru właścicielskiego i władztwa kadrowego MSP i dlatego niektórzy specjaliści transportu lotniczego przewidują, że to działanie będzie gwoździem do trumny LOT-u. Wydaje się, że potwierdza to ostatnie doświadczenie z prezesem zarządu, Sebastianem Mikoszem, który w latach 2009-2010 wypracował z działalności przewozowej około pół miliarda zł strat a jednak został powołany ponownie na to stanowisko w lutym 2013 r. dla zrestrukturyzowania firmy z wykorzystaniem finansowej pomocy publicznej. Liczenie na to, że zaangażowanie w LOT renomowanej linii lotniczej, która oprócz dostarczenia kapitału wprowadziłaby również sprawne zarządzanie i poprawiłaby sytuację polskiego przewoźnika jest złudne. Udowodniły to nieskuteczne kilkunastoletnie starania prywatyzacyjne. Przepisy pozwalają sprzedać ponad 50 % udziałów przewoźnikowi europejskiemu i nie więcej niż 49% udziałów przewoźnikowi poza europejskiemu i moim zdaniem nie będzie chętnych na takie transakcje. Żaden przewoźnik poza europejski nie chce utopić kapitału w biznes, w którym nie ma większości w akcjach. Przewoźnicy europejscy nie muszą kupować udziałów LOT aby zarabiać na przewozie polskich obywateli, gdyż ci przewoźnicy już wożą takich pasażerów w ramach tzw. otwartego nieba nad Europą.
Może warto wrócić do sprawdzonego w latach osiemdziesiątych rozwiązania, kiedy LOT był samodzielny, samorządny, samofinansujący i przynosił zyski.
Samorządność w tamtych czasach uruchomiła bardzo dużo pozytywnych zjawisk i dlatego LOT zarabiał na przewozach. Obecnie takie efekty dałoby umożliwienie rozpoczęcie działania spółce pracowniczej, powołanej przez pracowników LOT w 2011 r., a którą pracownicy musieli zawiesić z powodu zwalczania jej przez Zarząd LOT-u. Można wykorzystać rządowy program „Wsparcie prywatyzacji poprzez udzielenie poręczeń i gwarancji spółkom z udziałem pracowników i jednostek samorządu terytorialnego” stworzony w 2009 r. w Ministerstwie Gospodarki. Program ten stwarza możliwości: pozyskania inwestorów, również tych, którzy nie są zainteresowani kupnem LOT-u, dostępu do gwarancji kredytowych i tanich kredytów, w tym dofinansowanie z UE, odpłatnego leasingu pracowniczego przedsiębiorstwa lub jego części. Realizacja tego projektu wymaga rezygnacji MSP z kadrowego nadzoru nad LOT-em i przekazania sterów firmy prawdziwym specjalistom transportu lotniczego.
Nie zanosi się na taką rezygnację. MSP powołało nową radę nadzorczą, a ona powołała na prezesa LOT-u Rafała Milczarskiego – ekonomistę z wykształcenia i transportowca kolejowego z doświadczenia.
Cóż, transport lotniczy ma swoją trudną specyfikę i opanowanie jej przez nowego prezesa zajmie dużo czasu, a LOT go już nie ma. Również słyszałem wypowiedz Ministra Skarbu Państwa iż znajdzie dla LOT-u mniejszościowego inwestora kapitałowego. Moim zdaniem szanse na uratowania firmy LOT takimi sposobami, które powtarzają działania koalicji rządowej PO-PSL, są bliskie zera. Inwestor kapitałowy nie zdecyduje się na inwestowanie w LOT bo rentowność przewozów lotniczych jest poniżej stopy depozytowej i woli swój kapitał, w najgorszym przypadku, trzymać w banku.
Może w LOT zainwestują Chińczycy?
Prawdopodobieństwo takiej inwestycji oceniam na zero.
Rozmawiał Tomasz Plaskota.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/306157-ekspert-lot-mozna-jeszcze-uratowac-firma-musi-zaczac-zarabiac-na-przewozach-lotniczych-nasz-wywiad?strona=2