UJAWNIAMY "taśmy niewinności" księdza skazanego za pedofilię. Dlaczego prokuratura powierzyła sprawę byłemu esbekowi? Kto zgubił dowody i dlaczego umorzono śledztwo?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
wSieci
wSieci

Ta historia może zmiażdżyć w pył propagandowy mit o pedofilii w polskim Kościele. Wszystko wskazuje na to, że przywoływany najczęściej przypadek molestowania seksualnego, był sfingowany. Czyżby dlatego dowody niewinności księdza zginęły w prokuraturze, a obronę prawną piętnastolatki z pomorskiej wsi przejął mąż Joanny Senyszyn?

Cała sprawa wygląda jak scenariusz dobrego, sensacyjnego kina. Nastolatka oskarża księdza o upicie i molestowanie. Nie ma świadków, nie ma dowodów, są poszlaki. Starszy od niej o 30 lat proboszcz, znający dziewczynę od przedszkola, wszystkiemu zaprzecza. W jego obronie staje ponad dwa tysiące parafian, których podpisy widnieją pod listem do arcybiskupa. W wersję piętnastolatki wierzą pojedyncze osoby. Mimo to, sąd wydaje wyrok skazujący, biskup usuwa księdza z parafii, a media nazywają go pedofilem. Duchowny nie daje jednak za wygraną. Zdobywa dowody swojej niewinności i przekazuje je prokuraturze. Ma nagrania, na których dziewczyna przyznaje, że sprawa była ukartowana. Prokuratura gubi dowody i umarza sprawę.

Wstrząsającą historię ks. Mirosława Bużana z Bojana k. Gdyni opisuję w jutrzejszym wydaniu tygodnika "wSieci". Jego dramat rozgrywa się już cztery lata. Z parafii, którą zbudował z niczego, ze Wspólnoty, którą stworzył od podstaw, z miejscowości, która stała się malowniczym zakątkiem, dzięki zbudowanemu przez niego kościołowi na wzgórzu, musiał się wynieść z dnia na dzień.

Wszystko wskazuje na to, że padł ofiarą podłej intrygi, w cieniu której stoi ludzka zawiść, zachłanność i nadal żywy aparat antyklerykalnych służb.

5 grudnia 2009 - dzień, który wywrócił bojanowski świat do góry nogami. Piętnastoletnia Aleksandra M. zadzwoniła do proboszcza z prośbą o natychmiastową rozmowę. "Zabiję się, jak mnie ksiądz nie przyjmie" - powiedziała. Przyszła wstawiona. Po wyjściu z plebanii oznajmiła, że to ksiądz ją upił i próbował się do niej dobierać. Ruszyły procedury śledcze, postępowanie prokuratorskie, sprawa sądowa, wreszcie wyrok. Dla księdza właściwie wyrok społecznej śmierci. W tym samym czasie biedna rodzina nieoczekiwanie się wzbogaciła. Zmienili samochód, wyremontowali dom, podobno byli też na zagranicznych wakacjach.

Mieszkańcy Bojana nie mieli wątpliwości, kto stoi za całą sprawą. Były ORMO-wiec, dziś biznesmen zajmujący się od lat dużymi zleceniami energetycznymi. Zasłynął jako najlepiej zarabiający radny w powiecie wejherowskim. Lokalne media donosiły, że w roku 2009, czyli w roku oskarżenia księdza, zarobił 2,4 mln zł. Z karierą polityczną musiał się rozstać po tym, jak pobił sąsiada. (...) Zawsze powtarzał, że nie ma sprawy, której nie potrafiłby załatwić. Jego największą ambicją było pozbycie się z Bojana ks. Bużana

- to fragment mrożącej krew w żyłach historii, opisanej szeroko w jutrzejszym numerze "wSieci".

Ksiądz postanowił dowieść swojej niewinności. Wiedział, że musi wprowadzić "konia trojańskiego" w środowisko, które wydało na niego wyrok śmierci. Poprosił swojego siostrzeńca, by poznał się bliżej z Aleksandrą M. i nagrał rozmowę o wydarzeniach z 5 grudnia 2009.

 

Ujawniamy pełny zapis trzech nagranych rozmów:

S:     Chciałem cie zapytać czy to prawda, ze całowałaś się z tym księdzem? (...)
AM:   No, co ty zwariowałeś? Myślisz, że mogło być coś miedzy mną, a księdzem? W życiu, chłopie.To wszystko, no to była pewnego rodzaju gra, kumasz? (...) Chodziło o jakieś pieniądze...

 

Pierwsze nagranie nie pozostawiało wątpliwości. Ks. Bużan obawiał się, że może jednak nie wystarczyć. Jego siostrzeniec nagrał więc po pewnym czasie kolejną rozmowę, w której dziewczyna przyznaje się do tego, że sprawa była sfingowana:

Ja mówiłam na tych przesłuchaniach tak, jak mi kazali. Do czasu wyroku nie zastanawiałam się, że przeze mnie to się tak poważnie skończy. (...) Seba, nie wiedziałam, że w ogóle zrobię komuś życiową krzywdę. A w ogóle ksiądz i tak by bez kitu, on nigdy by nie zrobił mi nic złego! Kumasz?

 

Ostatnie nagranie stawia kropkę nad "i". Dziewczyna potwierdza, że za sprawą stoi lokalny biznesmen i pieniądze.

 

Co zrobiła prokuratura? W czyje ręce powierzyła los księdza? Co stało się z dowodami i jaki był przebieg postępowania? Odpowiedzi szokują.

WIĘCEJ w artykule "Fałszywe oskarżenie" w najnowszym numerze tygodnika wSIECI

P.S. Lekturę całego tekstu polecam zwłaszcza tym, którzy powołując się na wiosenne doniesienia z medialne, mają wątpliwości co do prawdziwości taśm.

 

CZYTAJ TAKŻE:

Nabita medialnym przekazem antypedofilska strzelba została precyzyjnie wymierzona w Kościół. Przed oddaniem strzału warto przyjrzeć się faktom

Pedofilska schizofrenia tabloidów. Seks nauczycielki z 14-letnim uczniem to nie pedofilia, a romans! Gdzie kryteria stosowane w przypadku Kościoła?

----------------------------------------------------------------------------

Zachęcamy do kupna siódmego numeru miesięcznika"W Sieci Historii" z nowym dodatkiem. Nr.7/2013 z filmem "Czarny Czwartek"

Miesięcznik

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych