Nasz wywiad, red. Anita Gargas: Czempiński to "Bond mniemany". "Czy te linki doprowadzą nas na szczyty władzy?"

Fot. Andrzej Hrechorowicz
Fot. Andrzej Hrechorowicz

wPolityce.pl: Kim jest Gromosław Czempiński? Czy rzeczywiście, jak to nadal opisuje nasza prasa, takim Jamesem Bondem, podziwianym przez Amerykanów?

ANITA GARGAS, dziennikarka śledcza, publicystka „Gazety Polskiej”, autorka słynnego filmu dokumentalnego „10.04.10” o katastrofie smoleńskiej: Raczej „Bondem mniemanym”, jak go określił dr Sławomir Cenckiewicz. Opinia profesjonalisty jest mu przypisywana w związku z nie do końca określoną rolą, jaką pełnił przy ewakuacji z Iraku paru agentów CIA. Wcześniej, jak wynika z akt bezpieki ujawnionych przez dr. Cenckiewicza, Czempiński był raczej słabym funkcjonariuszem wywiadu PRL, przeciętnie radził sobie w pracy wywiadowczej. Składał raporty na Polonię, na przyszłego papieża Karola Wojtyłę. Praca w służbach przyniosła mu jednak kontakty, które procentowały w biznesie.

W latach 80. miał prowadzić tajnego współpracownika wywiadu Andrzeja Olechowskiego, który nosił pseudonim „Must”. Co charakterystyczne obaj panowie działali potem w polityce. Olechowski współtworzył jako jeden z tenorów Platformę Obywatelską, a Czempiński był jedną z szarych eminencji w okresie powstawania tego bytu.

 

Sam się tym chwali.

Właśnie. Zwracam uwagę, że można znaleźć także informację, iż Czempiński osobiście zachęcał byłych funkcjonariuszy służb specjalnych PRL do wspierania tej tworzącej się na początku stulecia formacji. Wśród nich był m.in. Wojciech Czerniak, naczelnik w wywiadzie PRL, który wymieniany był w kontekście afer związanych z Aleksandrem Żaglem i Andrzejem Kuną.

 

Jaka była rola Czempińskiego w III RP?

Ogromna. Jest jednym z ważniejszych elementów niezwykle szkodliwego dla państwa mechanizmu. Polega on na tym, że każdy, kto miał do załatwienia większy interes na styku państwo-kapitał prywatny,  musiał korzystać z usług zaprzyjaźnionego, dobrze opłacanego wysokiego rangą funkcjonariusza służb specjalnych. Ludzie specsłużb mieli zapewniać powodzenie transakcji, wchodzili w biznesy, które dotykały bezpieczeństwa państwa. Ten mechanizm działa praktycznie od końca lat 80. Wielu wysokich funkcjonariuszy funkcjonowało w ten sposób, od Mariana Zacharskiego po właśnie Czempińskiego.

 

To działa nadal?

Oczywiście, dość dobrze opisane zostało w pracach komisji orlenowskiej. Wyszło  wtedy czarno na białym, że firmy chcące na przykład wziąć udział w prywatyzacjach, także te z Zachodu, płaciły duże sumy wynajmowanym byłym funkcjonariuszom służb specjalnych PRL. Nierzadko, tak jak przy STOEN-ie, państwo traciło kontrolę nad strategicznymi gałęziami gospodarki. Wtedy też pojawiło się nazwisko Czempińskiego, który pomagał – możemy się jedynie domyślać w jaki sposób - Janowi Kulczykowi w procesie zakupu Telekomunikacji Polskiej SA. Doszło na tym tle do konfliktu miedzy panami, bo  Kulczyk miał nie zapłacić Czempińskiemu umówionego miliona dolarów. Do dziś nie wiadomo jaki był charakter tej należności. Czy łapówka czy bardziej elegancko mówiąc, opłata za usługę doradczą.

 

W ostatniej aferze też jest mowa o milionach. A jednak sąd postanawia zażądać wyłącznie kaucji, nie największej biorąc pod uwagę skalę tych biznesów.

To zaskakujące i niezwykle zasmucające. Ludzi, którym stawia się zarzut korupcji i – o czym nie wolno zapominać – prania brudnych pieniędzy, wypuszcza się za poręczeniem miliona złotych. Zaledwie, biorąc pod uwagę milionowe sumy o jakich mowa w zarzutach oraz groźbę matactwa. Parę lat temu wiceminister zdrowia w rządzie PiS Jarosław Pinkas, któremu zarzucano przyjęcie pióra wartości trzech tysięcy złotych i kilkudziesięciu tysięcy łapówki, został tymczasowo aresztowany, na dodatek przy bardzo słabych dowodach, co pokazuje toczący się proces. Nie porównuję już nawet tej sprawy ze sposobem, w jaki postąpiono ze „Staruchem”, aresztowanym za rzekome wzięcie reklamówki z kapciami i udział w bójce. On siedzi już czwarty miesiąc.

 

Sprawa Czempińskiego ma kolejne piętra zależności?

Oczywiście, dlatego musimy patrzeć prokuraturze na ręce. Piątka podejrzanych nie działała zapewne sama, musiała mieć przyzwolenie czy wręcz polecenie z góry. Jeden z zatrzymanych – Andrzej P. – doradca ministra w rządach SLD Wiesława Kaczmarka, należał w tamtym okresie do grona kluczowych postaci dla systemu biznesu postkomunistycznego. Gromosław Czempiński miał tu dość ściśle określoną rolę – krycie pewnych operacji od strony służb specjalnych. Natomiast Andrzej P. może wskazać, kto na wyższym szczeblu stał za wieloma dziwnymi prywatyzacjami. Czy te linki doprowadzą nas na szczyty władzy? Jeśli prokuratorom nie zabraknie determinacji i odwagi albo jeśli powstanie komisja śledcza, nie jest to wykluczone.

rozm. wu-a

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.