Krzysztof Czabański: "Jedynie mechanizm polityczny stwarza możliwości rozliczenia kierownictwa mediów przez obywateli"

www.krzysztofczabanski.pl

W ostatnim numerze „Gościa Niedzielnego” Andrzej Grajewski rozmawia z Krzysztofem Czabańskim o problemach mediów publicznych oraz roli polityków na obszarze mediów. Czabański - obecnie kandydat PiS do Sejmu z Bielska-Białej - odpowiada między innymi na pytanie, co chciałby zmienić w mediach - już jako polityk:

Co trzeba zmienić widać gołym okiem, trzeba je nauczyć przyzwoitości i warsztatu dziennikarskiego.  Ale muszę zrobić pewne zastrzeżenie,  są tu potrzebne  zmiany systemowe, a to wymaga także porozumienia politycznego.  Jeden człowiek niewiele zdoła sam dokonać.  (…) polskie media, w tym publiczne,   przyczyniają się obecnie do degeneracji polskiego życia publicznego.

Czabański przekonuje, że w czasach, gdy kierował Polskim Radiem - praktyka wyglądała inaczej niż obecnie:

Proszę przypomnieć sobie, kto przychodził wówczas do radia, kto komentował wydarzenia przed mikrofonami, kto prowadził audycje. Byli to dziennikarze, mówiąc w wielkim skrócie, od „Naszego Dziennika” i „Gazety Polskiej” do „Gazety Wyborczej”. W trakcie mojego zarządzania radiem, dodawałem nowe treści i nowych ludzi do programu, a nie odejmowałem, jak to się robiło kiedyś i jak ma to miejsce obecnie.

Czabański dodaje, że również w TVP ówczesny prezes Bronisław Wildstein na szeroką skalę wpuszczał na antenę głosy wcześniej z niej wykluczone. Na uwagę, Grajewskiego że „to nie lewica odwołała Wildsteina z prezesa telewizji tylko koalicja z PiS na czele, gdyż był zbyt niezależny”, były prezes Polskiego Radia odpowiada:

Ta decyzja z pewnością była błędem politycznym, przed którym zresztą przestrzegałem możnych tego świata. Gdyby Pan porozmawiał w tej chwili z najważniejszymi politykami z prawej strony, ich refleksja byłaby podobna.

Z kolei na stwierdzenie Grajewskiego, że na niego „nikt nie musiał naciskać”, Czabański odpowiada:

Wprowadziłem do radia programy prawicowe, ale równolegle do lewicowych i liberalnych. Nie unifikowałem  anten. Np. w godzinach dużej słuchalności szły na żywo programy publicystyczne prowadzone jednego dnia przez Tomasza Sakiewicza,  innego przez Tomasza Jastruna i jeszcze kolejnego przez Ryszarda Bugaja. Słuchacz mógł sobie wyrobić własne zdanie na podstawie opinii ludzi o różnym sposobie postrzegania świata. Ci, którzy tak narzekają na tamte doświadczenie i mówią, że wówczas media były pod „pisowskim butem”, niech pokażą, kiedy był taki pluralizm na antenie?! Kiedy oferta programowa była równie zróżnicowana pod względem osób i wygłaszanych przez nich poglądów, jak za czasu rządów Jarosława Kaczyńskiego?

A na zarzut „czystek kadrowych” stwierdza:


Tak,  zwalniałem, ponieważ uważam, że byli funkcjonariusze  i współpracownicy peerelowskich służb specjalnych, członkowie komisji weryfikacyjnych dziennikarzy ze stanu wojennego nie powinni pracować w publicznych mediach. (…)

Ciekawa jest uwaga Czabańskiego o mechanizmie politycznym, który jest jedynym środkiem do naprawy mediów publicznych:

Ponieważ jedynie mechanizm polityczny stwarza  możliwości rozliczenia kierownictwa mediów przez obywateli. W kolejnych wyborach społeczeństwo zmienia skład parlamentu, a to w sposób pośredni stwarza także szanse, aby dokonać zmian w mediach. Tymczasem np. szeroko lansowany tzw. projekt obywatelski, opracowany przez zespół środowisk twórczych w ogóle eliminuje taką możliwość. Oddaje on media publiczne grupom, które w ogóle nie podlegają kontroli obywateli.  (...) Przypominam, że Platforma prowadziła swoją kampanię w sprawie zmian w mediach pod hasłem, koniec z upartyjnieniem mediów. I czym się to zakończyło? Kompletnym zawłaszczeniem wszystkich anten i programów, a niepokornych, inaczej myślących dziennikarzy po prostu usunięto. Dlatego chciałbym w parlamencie, jeśli taka będzie wola wyborców, pracować na rzecz zmiany tego stanu rzeczy. Doprowadzić do tego, aby także prawicowa część opinii była w mediach publicznych reprezentowana.

Czabański tak odpowiada natomiast na zarzut, że startuje z Podbeskidzia:

(…)  parlament składa się zarówno z polityków, którzy reprezentują swoje regiony, jak i tych, którzy działają w obszarach poza regionalnych, eksperckich. Te działania  można z powodzeniem łączyć!  (...)  Jarosław Kaczyński poprosił mnie, abym wystartował w wyborach i gdy uzyskam mandat, pomógł mu w naprawie publicznych mediów i w naprawie państwa. To jest sprawa  bardzo ważna dla wszystkich Polaków, zatem i dla mieszkańców Podbeskidzia. Uznałem, że jest moim obowiązkiem podjąć takie wyzwanie.  Prezes Kaczyński zaprosił na czołowe miejsca na listach  PiS kilkunastu ekspertów. To wyraźny zamiar merytorycznego wzmocnienia reprezentacji parlamentarnej.

Sil

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.