Prof. Marek J. Chodakiewicz dla wPolityce.pl o właściwej reakcji na "Złote żniwa": "Nie trzeba się bronić, trzeba atakować"

"Złote serca, czy złote żniwa?" to zbiór esejów na temat stosunków polsko-żydowskich w czasie II wojny światowej. Głównym redaktorem zbioru jest prof. Marek J. Chodakiewicz, znawca tematyki polsko-żydowskiej, z nominacji Prezydenta USA w latach 2005-2010 członek rady państwowego Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie. Wśród autorów znajdują się m.in. ks. prof. Waldemar Chrostowski, dr Piotr Gontarczyk, prof. Peter Stachura z Uniwersytetu Stirling (UK) oraz John Radziłowski z Uniwersytetu Alaska Southeast (USA).

Patronem medialnym książki jest portal wPolityce.pl.

Prezentujemy rozmowę z głównym redaktorem zbioru, prof. Markiem J. Chodakiewiczem:

wPolityce.pl: Jak Pan ocenia publikację Grossa pt. "Złote żniwa"? Którą z jej licznych wad (wskazywanych publicznie) uznaje Pan za szczególnie dyskwalifikującą?

Marek J. Chodakiewicz: Dyskwalifikuje ją metodologia post-modernistyczna czyli prawie zupełny brak badań oraz krytyki źródeł. Preferuje on teoretyzowanie, czyli przedstawia „konkluzję" przed badaniami. Dyskwalifikuje ją również lewicowe zabobony jakim hołduje J.T. Gross, a główny z nich to moralny relatywizm, według którego, po pierwsze, prawda nie istnieje i każdy sobie może konstruować jakiekolwiek prawdy; po drugie, co z powyższego wynika, w związku z tym przykłada się różną miarę do źródeł: dokumenty i relacje nie pasujące do „konkluzji" są ignorowane i odrzucane bez względu na ich prowiniencję. Zwróćmy uwagę, że prof. Gross tutaj nie dyskryminuje zupełnie. Nie pasujących mu do „dyskursu" żydowskich świadków nie uznaje wcale.

wPolityce.pl: Jak polska opinia powinna odnosić się do Grossa? Ignorować? Polemizować?

Marek J. Chodakiewicz: Ignorować powinno się JT Grossa od początku. Tak stało się w wypadku jego Upiornej dekady (1999), ale niestety już nie Sąsiadów (2001), które wylansowano pop kulturowo. Natomiast Polacy, a szczególnie historycy, nie powinni ignorować mikrohistorii oraz tzw. tematów drażliwych. Mówię to od mojego pierwszego powrotu do oczyszczanej z Sowietów Polski w 1990 r. Zresztą przez długi czas z małym skutkiem, chociaż teraz się nieco poprawia dzięki IPN.

wPolityce.pl: Czy Gross wyrządza - z pańskiej, amerykańskiej perspektywy - rzeczywiście tak duże straty wizerunkowi Polski jak to wydaje się znad Wisły?

Marek J. Chodakiewicz: Absolutnie. Jest to straszne żniwo nienawiści. Przytoczę jeden przykład. Kilka lat temu czasopismo absolwentów Princeton University opublikowało krytykę J.T. Grossa pióra profesora Jacoba Thompsona z Rice University. Dla „równowagi" redakcja wstawiła też tekst innego profesora, bodaj chemii czy biologii, który stwierdził mniej więcej tak (parafrazuję z głowy): "Jak dorastałem, to mój dziadek, który jest Żydem z Polski, wyzywał Polaków od ostatnich w zupełnie straszliwy sposób jako morderczych antysemitów. Było mi wstyd, bo brzmiało to wręcz rasistowsko. Bardzo mi z tym było niedobrze, bo to się powtarzało ilekroć dziadka widziałem. Na szczęście dzięki profesorowi Grossowi i jego książce "Sąsiedzi" teraz wiem, że dziadek niestety miał rację."

wPolityce.pl: Jak bronić się przed coraz infantylniejszym opisywaniem stosunków w okupowanej Polsce i tuż po wojnie, ze stosowaniem kryteriów zupełnie nieprzystających do tego okresu?

Marek J. Chodakiewicz: Nie trzeba się bronić, trzeba atakować. Po pierwsze, należy pilnie zdekomunizować  uczelnie wyższe. Po drugie, o ile pierwsze się nie uda, należy stworzyć niezależne instytuty badawcze z funduszy prywatnych. Po trzecie, trzeba opracować plan badań nad wszelkimi „białymi plamami", a w tym i sprawą stosunków polsko-żydowskich i zabrać się w końcu do roboty. Dlaczego, na przykład, KUL nie opublikował jeszcze encyklopedii księży i sióstr, które ratowały Żydów? Najlepszym specjalistą od tego tematu na świecie jest Mark Paul, jeden z naszych autorów. A on urodził się z polskich rodziców w Kanadzie i zupełnie nie rozumie dlaczego ludzie nad Wisłą nie potrafią dbać o swoje interesy. Ja mu mówię, żeby się nie przejmował bowiem w większości mamy do czynienia z wyzutymi inicjatywy PRLowcami, straumatyzowanymi wciąż 50 latami okupacji sowieckiej Polski. Inaczej przecież już dawno załatwiliby te sprawy i dynamicznie zajmowaliby się innymi.

wPolityce.pl: gdzie tkwi źródło niemieckiego sukcesu związanego z rozmywaniem niemieckiej winy za Holocaust i przypisywaniem jej bezimiennym "nazistom" oraz narodom środkowoeuropejskim? Czy ten proces można odwrócić?

Marek J. Chodakiewicz: Cud gospodarczy spowodował wyprodukowanie nadwyżki finansowej, którą mądra elita przeznaczyła na badania i kształtowanie kadr, które z wielką cierpliwością pracowały nad zmianą image Niemiec. To było możliwe tylko w wolnym świecie; tymczasem Polska była w klatce przez 50 lat. A Polonia nie ma środków, a jej przywódcom często brak intelektualnego wyrafinowania.

wPolityce.pl: Wiemy, że książka „Złote serca, czy złote żniwa?" ukaże się również w wersji anglojęzycznej. Czy są realne szanse, by dotarła do zagranicznych środowisk opiniotwórczych?

Marek J. Chodakiewicz: Naturalnie: będzie we fragmentach dostępna w internecie. Potem wydamy ją normalnie i trafi do bibliotek i do szerszej publiczności. Liczymy oczywiście na wsparcie ludzi dobrej woli. Wszyscy tutaj po amerykańsko-kanadyjsko-szkockiej stronie udzielają się pro bono.

Pat

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.