Szczerość wykolegowanego. "Wolno przewidywać, że Grzesiów Schetynów będzie wkrótce więcej. Lód zaczyna trzeszczeć"

PAP/Andrzej Hrechorowicz
PAP/Andrzej Hrechorowicz

Partyjny kolega premiera Tuska, niedawno wykolegowany Grzegorz Schetyna zdobył się na chwilę szczerości i oświadczył, że premier jest zmęczony. Trafił w dziesiątkę. Najbardziej bowiem męczy ta praca, o której nie ma się pojęcia. Dopóki wystarczyło nadawanie na wstrętną opozycję, pozowanie na tle Merkel, Putina, Sarkozego i innych najwybitniejszych przyjaciół Polski, opowiadanie bajek o zielonej wyspie, imponowanie sprawnością w gonitwie za piłką – wyglądało to, przynajmniej dla naiwnych, jako tako. Gdy przyszło podejmować naprawdę ważne decyzje, mierzyć się z rzeczywistymi problemami – wszystko diabli wzięli. W takich okolicznościach umiejętność trzepania marynarek na zagranicznych politykach i podobne temu zdolności przestały wystarczać nawet niektórym kolesiom.

Wolno przewidywać, że Grzesiów Schetynów będzie wkrótce więcej. Lód zaczyna trzeszczeć. Przebąkiwań, narzekań, a wreszcie coraz głośniejszych krytyk będzie przybywać. Zastępy lizusów i wazeliniarzy samoczynnie będą się przekształcać w gremia zasępione przebiegiem wydarzeń. Pojawią się głosy zatroskania o przyszłość państwa, połączone z propozycjami zmian personalnych. Na końcu nawet specjalista od insektów, wybitnie inteligentny inaczej, wybraniec lubuskiego elektoratu, poseł Stefan N. też wyprze się Tuska. Być może nie nazwie go jednak kanalią, jak określał wielu posłów opozycji, ani nutrią, jak nazwał kiedyś wiceministra nauki jednego z przednich rządów. I to będzie znak, że era miłości naprawdę się kończy, choć w rzeczywistości nigdy się nie rozpoczęła. Wrodzona obłuda wymusiła nawet pominięcie gry wstępnej.

Tyle.

 

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.