Teatrzyk „Przegniły batonik” przedstawia sztukę społeczną „Tolerancja”
Osoby:
Członkowie Tęczowego Patrolu Tolerancji: Atanazy Bomba – Stowarzyszenie „Lambda”, Stefan Bolec – Stowarzyszenie „Nigdy Więcej”, Hieronima Walec – Wielkiej Orkiestry Świą-tecznej Pomocy, Klaudia Buc – Krytyka Polityczna, Julian Marchlewski – polska Antifa
Jan Kowalski – zwykły Polak
Miejsce i czas: Nowy Świat w Warszawie, okolice połowy stycznia. Kowalski idzie spo-kojnie. Członkowie Tęczowego Patrolu Tolerancji otaczają go szczelnym kręgiem.
Walec: Gdzie masz serduszko?
Kowalski (zdezorientowany): Jak to gdzie? Po lewej stronie, jak wszyscy. (uderza się w pierś)
Walec (do członków patrolu): Palant, rżnie głupa. (do Kowalskiego) Serduszko od Owsiaka, idioto!
Kowalski: A, to… No, jakoś nie trafiłem na tych z puszką tym razem…
Buc (do członków patrolu): Nie trafił! Patrzcie, jaki przypadek. Wolontariusze obstawiają każdy zaułek, dworzec, klatkę schodową, a on akurat nie trafił. (do Kowalskiego) To trzeba było poszukać, kmiocie!
Bomba: Na biedne dzieci nie dał, to pewnie i z tolerancją wobec mniejszości jest na bakier. (do Kowalskiego) Słuchaj no, jaki jest twój stosunek do adopcji dzieci przez pary gejowskie?
Kowalski (zakłopotany): No, właściwie… Nie zastanawiałem się, ale…
Bomba (tryumfalnie): Nie zastanawiał się. Waha się. Znaczy – przeciw jest.
Marchlewski: Jak jest przeciw, to ani chybi faszysta jakiś.
Bolec: Właśnie. Byłeś na Marszu Niepodległości?
Kowalski: Nie jakoś specjalnie. Akurat przechodziłem i szedłem kilkaset metrów razem z nimi…
Bolec: No i widzicie, faszysta jak nic. Szedł razem z ONR-owcami i innymi naziolami.
Buc: Czekajcie, dajmy mu jeszcze szansę. Powiedz no, jesteś za wolnym rynkiem?
Kowalski (skwapliwie): Jasne, konkurencja i tak dalej. Ważna sprawa.
Buc (smutno): Sorry, chciałam ci dać szansę.
Bolec: No, to mamy kolejnego. Naziol, nienawidzi chorych dzieci, nietolerancyjny, ho-mofob i jeszcze do tego wilczy kapitalista. Nic nie poradzę, nie chce być inaczej. Julek, wycią-gaj kastet.
Kowalski (przerażony): Ale za co?!
Marchlewski: O, jeszcze udaje, że nie wie. Mogę mu dokopać podwójnie?
Członkowie patrolu: Dokop mu, Julek. Potrójnie.
Marchlewski dokopuje Kowalskiemu w imię tolerancji na wszelki wypadek poczwórnie. Kurtyna nie zapada, aby publiczność mogła się przekonać, co czeka tak odrażające typy jak Kowalski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/125399-lukasza-warzechy-teatrzyk-przegnily-batonik-przedstawia-sztuke-spoleczna-tolerancja-gdzie-masz-serduszko