Nasz wywiad. Prof. Krasnodębski po debacie: król jest nagi, cesarz jest nagi. "Wiarygodność Tuska, Kopacz i Arabskiego jest zerowa"

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

wPolityce.pl: Panie profesorze, potwierdzony przez ekshumacje skandal z pomieszaniem ciał ofiar tragedii smoleńskiej w oczach wielu Polaków stanowi potwierdzenie tego jak niechlujnie i jak niepoważnie ta sprawa była od początku wyjaśniana, a właściwie motana. Ale władza wydaje się być nieporuszona w swojej pewności siebie.

Prof. ZDZISŁAW KRASNODĘBSKI, socjolog, Uniwersytet w Bremie: Władza od początku przyjęła najprostsza i najwygodniejszą dla siebie wersję o winie pilotów, ewentualnie naciskach na nich ze strony śp. prezydenta Kaczyńskiego. Przyjmowało to w ciągu tych dwóch lat różne formy i nazwy, od narzucanej już 10 kwietnia 2010 roku tezy o czterech podejściach do lądowania, przez  wydumane naciski po rzekomą obecność w kokpicie generała Błasika. Ale tak naprawdę od samego początku chodziło o to by zamknąć temat zanim zaczęto jego wyjaśnianie. Słynny esemes ministra Sikorskiego o winie pilotów czy słowa Bronisława Komorowskiego iż sprawa jest "arcyboleśnie prosta" niech będą tego przypomnieniem.

 

Polski rząd nie chciał tej sprawy wyjaśnić?

Tak to wygląda. Od samego początku robiono wszystko by nie wdrożyć prawdziwego śledztwa, widać było niechęć do podejmowania wysiłku uczciwego dochodzenia, które mogłoby tę wersję naruszyć.

 

A teraz Donald Tusk jednym półgębkiem mówi przepraszam, a drugim atakuje sugerując winę śp. prezydenta. I nikt nie wspomni, że lot odbywał się w trzecim roku rządów Platformy, a wszystkie narzędzia związane z jego bezpieczeństwem były w ręku tej partii. Można mieć nadzieję na słowo prawdy?

Niewielką. Coraz więcej nieprawd czy kłamstw jest ujawnianych, ale dochodzą nowe. Na przykład twierdzenia iż nikt nie zakazywał otwierania trumien, kiedy są świadkowie mówiący o takich wypowiedziach Tomasza Arabskiego.

Naprawdę, dla każdego człowieka, który nie był uprzedzony, miał dobra wolę, od pierwszych chwil 10 kwietnia 2010 działania rządu, polityka informacyjna, ten szmerek insynuacji tworzyły obraz niepokojący, dziwny, zmuszający do uważnego obserwowania tego co się dzieje wokół wyjaśniania tragedii. A potem to już były puste całkiem zapewnienia. Premiera o tym, że będzie to najbardziej przejrzyste śledztwo, minister Ewy Kopacz o przekopaniu miejsca tragedii metr w głąb, o zbadaniu każdego szczątka ludzkiego. Nikt jej przecież nie kazał tego mówić. Poważny polityk, mający świadomość iż reprezentuje państwo polskie, nie wypowiadałby takich słów bez mocnego udokumentowania. Wiarygodność tych postaci jest więc dzisiaj zerowa.

 

A jednak - wielu Polaków odwraca głowy. Możemy ich kiedyś przekonać? Dotrzeć do tych, którzy do dzisiaj nie chcą poznać prawdy?

Dzisiaj to już chyba nie jest kwestia wiedzy. Gdy czasami rozmawiam z ludźmi, którzy reprezentują drugą stronę to widzę, że oni nawet już nawet nie mają argumentów. I zdają sobie z tego sprawę. Wiedzą, że niszczono wrak i nie mają odpowiedzi po co. Wiedzą, że raport MAK kłamał, słyszeli o ekspertyzach obalających nawet oficjalne stenogramy. A teraz obserwują te ekshumacje... Każdy fakt empiryczny, sprawdzalny, potwierdza moją tezę początkową, a  falsyfikuje tych, którzy tej władzy zaufali.

 

To dlaczego trwają w uporze przed przyjęciem prawdy?

Tak naprawdę w tych rozmowach zawsze dochodzimy do punktu w którym jest tylko strach, lęk, niechęć rezygnacji z własnego światopoglądu. Bo jeśli uznamy, że ten rząd zaniedbał swoje podstawowe obowiązki, to należy z tego wyciągnąć konsekwencje. Podobnie dowody na mataczenia Rosjan też zmuszają do poważnej refleksji.  Ale w tle jest lęk przed tymi wnioskami, przed koniecznością przybrania w związki z tym pewnej postawy obywatelskiej, odrzucenia pewnej wizji świata...

 

... i jakże wygodnej tezy, że historia się skończyła, a wszystko za nas załatwi miłująca się Unia i przyjazna Rosja.

Tak, nawet dwa dni temu rozmawiałem z kolegami niemieckimi. U nich też widziałem ten sam lęk gdy opowiadałem o potwierdzonych już wynikach ekshumacji. Także dla nich przyjęcie, że polski prezydent zginał w okolicznościach, których nikt nie chce wyjaśnić, a wiele wskazuje iż mogło chodzić o intencję jego śmierci, ewentualnie spowodowania wypadku, jest wyjątkowo trudne.  To podważa ich wizję Europy, Rosji, świata, niesie paniczny lęk przed konsekwencjami.

O tych więc lękach powinniśmy dziś mówić przede wszystkim, a mniej o argumentach. Bo król jest nagi, cesarz jest nagi. Kim jest Donald Tusk, kim jest pani Ewa Kopacz, kim jest Tomasz Arabski, kim jest minister Sikorski - wiemy. Jaki to jest rząd - też. I jest mi bardzo przykro kiedy widzę swojego kolegę pana ministra Jarosława Gowina, kiedy on próbuje resztką przyzwoitości, jak listkiem figowym, to przykrywać.

rozm. gim

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.