Wspólnie brońmy Polski i prawdy! Wesprzyj nas

Kiedy płonie człowiek

 

/kilka ujęć bez montażu/

 

Człowiek płonie tłustym ogniem, przed kancelarią premiera zamieszanie.

Kilka minut później zaczynają jazgotać telewizory.

TVN i im podobni podają informację, że zdesperowany mężczyzna, który podpalił się przed kancelarią Donalda Tuska uczynił to ze względów ekonomicznych, kolportowana jest wersja o jego gigantycznych długach. Dyżurne autorytety snują rozważania na temat poczytalności ofiary, pojawia się sugestia, że był niezrównoważony....

 

Krótki flash

 

Minister Julia Pitera, w wywiadzie dla RMF FM, mówi o wielkich długach Andrzeja. Bagatelizuje zarzuty jakie stawiał urzędnikom skarbowym. - Drobne nieprawidłowości – rzuca z wystudiowanym, telewizyjnym uśmiechem.

 

Krótki flash

 

Przed domem rodziców Renaty, żony płonącego człowieka, pojawia się sfora dziennikarzy.

Pierwsi są przedstawiciele tvn, łaszą się, proszą o rozmowę, udają współczucie, podkreślają, że nie mają wiele wspólnego z tymi którzy poddawali w wątpliwość poczytalność Andrzeja.

Nagrywają kolejny odcinek „Uwagi” - sprzeda się jak ciepłe bułeczki, a wieczorem w „serwisie informacyjnym” znów wrócimy do wersji o niezrównoważeniu, wersji skleconej w „tuskobusie”.

 

Krótki flash

 

Renata wychodzi do dziennikarzy, jest smutna, ale ufna. Dojechali pracownicy jednej z gazet, kilku śmierdzi wódą, coś nieporadnie babrają w swoich notesach. Głupawe uśmiechy za plecami.

Krótki flash

Renata, żywa, niewysoka blondynka. Silna, dłonie żylaste, od dzieciństwa nawykłe do ciężkiej pracy w gospodarstwie. Mówi zdecydowanym głosem.

-  Nigdy nie pozwole zrobić z niego wariata. On był bardzo świadomy i mądry. Gdybym ja wiedziała jak on w środku cierpi. Ta skarbówka była jak kula w jego głowie. Gdy pozbawili go pracy nie mógł sobie znaleźć miejsca.

Legendarne długi to ledwie kila tysięcy złotych. Pieniądze nie były motywem czynu.

 

Cięcie, wyjście z czerni

 

Poruszające zdjęcia Stacha Markowskiego z 21 marca 1980 roku. Tłumek szaro ubranych ludzi niedaleko linii A-B na krakowskim Rynku. Zbici w ciżbę, milczący, na betonie tłusta plama.

Tu kilka minut wcześniej palił się człowiek. Wokół jak padlinożerne ptaki, krążą tępo uśmiechnięci tajniacy. Stachu nerwowo robi zdjęcia. Jedyny ślad po proteście Walentego Badylaka.

Czereda dziennikarzy chla w pobliskim „Klubie pod Jaszczurami” - czekają na oficjalną wersję wydarzeń.

Stachu ucieka, gonią go esbecy - „dziennikarze” spokojnie zjadają tanią zupkę w klubie i dopijają deficytowe piwo.

Propaganda puszcza w obieg wersję o obłędzie Badylaka, o śmieszności jego postulatów.

 

Krótki flash

 

Zdjęcia Staszka na wystawie. Rok 2011, otwierają Jerzy Buzek i Hanna Gronkiewicz Waltz – duże słowa, puste „refleksje”, Staszek nieobecny, niezaproszony.

 

Cięcie. Wyjście z czerni

 

Siedzimy w skromnej kuchni, pijemy kawę – plujkę. Obok ojciec i matka Renaty.

Ojcu niedawno wycięto nerkę (nowotwór), babcia delikatnie wyprowadza z kuchni troje malutkich wnucząt (dwoje bliźniaków).

Renata wpatruje się nam w oczy, jakby chciała z nich wyczytać, odpowiedź na pytanie czy wierzymy w to, że Andrzej wiedział co robi?

Andrzej był zaszczuty, trochę jak Falzmann. Odkrył afery, drobiazgowo je udokumentował – nikt nie chciał się nimi zająć. Dostał wilczy bilet,,,,

-  Nie potrafił się pogodzić z takim draństwem, nie wiedziałam że aż tak cierpi – mówi Renata

Andrzej podpalił się przed kancelarią premiera

Dziennikarze chwilę czekali na oficjalną wersję i ruszyli na żer.

Jedni, aby cmokać z zachwytu nad kolejnymi „osiągnięciami” polityki miłości i „tuskobusu”, drudzy, aby wytropić żonę desperata, potwierdzić tezy propagandy.

Katarzyna Kolenda nie przyjechała do żony, została w „tuskobusie”, ale i tak wie jak było.

 

Cięcie.

 

Oglądamy stare zdjęcia, Staszek wspomina tamten krakowski Rynek, ciszę, strach, kłamstwa i Badylaka.

Spoglądamy na Renatę, chyba już zrozumiała przez co będzie musiała przejść.

Andrzej wykrzyczał swój protest, to było wszystko co w sobie miał, wszystko czym dysponuje samotny, zaszczuty człowiek.

Siedzimy w ciszy... zaczekamy aż wydobrzeje, aż wróci...

Nie popełnimy tego błędu co w 1980 roku. Czas aby ludzie nie byli sami.

Krótka scena pożegnania na ganku wiejskiego domu, świetne powietrze, noc.

Stoimy ze Stachem i spoglądamy na jarzące się w oddali światła wielkiego miasta.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.

Używasz przestarzałej wersji przeglądarki Internet Explorer posiadającej ograniczoną funkcjonalność i luki bezpieczeństwa. Tracisz możliwość skorzystania z pełnych możliwości serwisu.

Zaktualizuj przeglądarkę lub skorzystaj z alternatywnej.

Quantcast